Po wyjazdowej inauguracji z Motorem Lublin, przyszedł czas na pierwsze spotkanie przed własną publicznością. W poniedziałkowy wieczór Raków Częstochowa na własnym stadionie rozegrał mecz z Cracovią. Niestety częstochowianie nie nawiązali do wyjazdowego meczu z ubiegłego tygodnia. Po bardzo słabym meczu ulegli gościom 0:1.

Papszun postawił na identyczną jedenastkę z meczu w Lublinie. Na ławce znaleźli się nowi zawodnicy m.in. Jonatan Braut Brunes oraz David Ezeh. Pierwsza połowa przypominała nam trochę Raków pod wodzą Dawida Szwargi z rundy wiosennej. Sytuacji było jak na lekarstwo. Cracovia zamurowała swoją bramkę, a podopieczni Marka Papszuna, poza jedną bardzo dobrą sytuacją Crnaca, nie stworzyli żadnych sytuacji bramkowych. Gra była bardzo szarpana, a najlepszym tego dowodem było xG Rakowa wynoszące…. 0.11. Częstochowianie oddali w pierwszej części meczu pięć strzałów, z czego tylko jeden celny. Nielepsza w tym aspekcie była drużyna Pasów, która nie oddała żadnego strzału i rzadko kiedy przebywała na połowie mistrza Polski z 2023 roku. Pechowa dla Rakowa okazała się 35. minuta, kiedy to Kochergin doznał kontuzji. Ukrainiec opuścił boisko przy pomocy medyków i nie był w stanie dalej kontynuować gry. Jedyna dobra okazja częstochowian to sytuacja Ante Crnaca z doliczonego czasu pierwszej połowy. Na lewym skrzydle udany rajd przeprowadził Jean Carlos i bardzo dobrze dośrodkował piłkę, ale Chorwat nie był w stanie pokonać Ravasa i strzelił głową nad bramką. I to by było na tyle, był co prawda jeszcze strzał Berggrena sprzed pola karnego, ale bramkarz gości nie miał najmniejszych problemów z jego obroną.

W przerwie szkoleniowiec Medalików postanowił się zmienić bardzo słabego Amorima, a szansę na debiut dostał Lazaros Lamprou. Niestety zmiana ta nie wniosła zbyt wiele, bo choć Grek był aktywniejszy niż Amorim, to po jego stracie drużyna gości wykonywała rzut rożny, po którym padł gol. ,,Pasy” rozegrały go na krótko, a Maigaard dośrodkował piłkę, której nikt nie przeciął. Centrostrzał wylądował w siatce i Raków przegrywał 0:1. Cała druga połowa przebiegła pod znakiem gonienia wyniku i prób strzelenia bramki. Cracovia całkowicie oddała inicjatywę i skupiła się na obronie wyniku. Szans nie brakowało. Bardzo blisko gola był Crnac, który płaskim strzałem próbował pokonać Ravasa, ale golkiper gości końcówkami palców przeniósł uderzenie za linię boczną. Swoją szansę miał także Otieno po dograniu od Lamprou. Kenijczyk uderzył bardzo mocno, ale piłka znów nie znalazła drogi do siatki. Długimi chwilami gra znowu wyglądała jak w poprzednim sezonie. Częstochowianie bili głową w mur, ale albo strzały lądowały obok bramki, albo interweniował Ravas. Najlepszą szansę w doliczonym czasie gry miał Racovitan, ale z najmniejszej odległości znowu piłkę odbił Słowak. Na koniec spróbował jeszcze Crnac, ale po dośrodkowaniu Otieno strzelił głową wprost w bramkarza Cracovii.

Wydaje się więc, że Raków dalej ma problem z drużynami, które murują bramkę. Tydzień temu Motor chciał grać w piłkę i częstochowianie bardzo dobrze poradzili sobie z ich otwartą grą. Dzisiaj sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Drużyna z Krakowa zamurowała bramkę i oddała jedynie trzy strzały… Mimo to i tak Cracovia wywiozła z Częstochowy trzy punkty i potwierdziła tezę, że jest najbardziej niewygodnym rywalem dla Rakowa.

Raków Częstochowa: Trelowski – Pestka, Rodin (Otieno), Racovitan – Jean Carlos (Drachal), Kochergin (Lederman), Berggren, Tudor – Amorim (Lamprou), Crnac, Makuch (Brunes)

Cracovia: Ravas – Hoskoken (Jugas), Glik, Ghita – Olafsson, Al-Ammari (Atanasov), Sokołowski (Rakoczy), Kakabadze – Maiggard, van Buren, Kallman (Bochnak)

Bramki: 48` Maigaard

Żółte kartki: Pestka, Jean Carlos – Al-Ammari, Jugas