fot. Marek Osuchowski/Biuro Prasowe KS Norwid Częstochowa

Po domowym zwycięstwie nad mistrzami Polski, częstochowskich siatkarzy czekał kolejny ważny sprawdzian w rozgrywkach PlusLigi – seria trzech wyjazdów. Może i nie potoczyła się ona w stu procentach po myśli podopiecznych trenera Cezara Douglasa Silvy, ale błękitno-granatowi znów mają wiele powodów do zadowolenia. Nasza drużyna potwierdziła zgłoszenie akcesu do krajowej czołówki. 

Przed tygodniem ekipa ubiegłorocznego beniaminka udała się do Kędzierzyna-Koźla w celu odrabiania zaległości z drugiej serii gier. Tamtejsza ZAKSA po fatalnym ubiegłym sezonie stara się odbudować swoją potęgę. We wtorkowym meczu zabrakło jednak świeżo sprowadzonej supergwiazdy Koziołków – Bartosza Kurka, który nie zdążył wyleczyć kontuzji. Choć tego dnia, wydaje się, że nawet atakujący reprezentacji Polski nie pomógłby swoim kolegom, bo Norwid wydawał się zespołem o klasę lepszym i może mówić o sporym pechu z racji tego, że wypuścił z rąk w końcówkach dwa sety i finalnie jeden punkt. Hala Azoty została zdobyta po raz drugi z rzędu i znów smakowało to wyjątkowo!

Passę zwycięstw częstochowianie chcieli podtrzymać w niedalekim Zawierciu. Lokalna Warta kolejny rok aspiruje do najwyższych celów, jednak od pierwszych piłek wydawała się drużyną w zasięgu zawodników ze świętego miasta. Pierwszą partię gospodarze zwyciężyli czterema oczkami. Druga odsłona to znakomita pogoń Norwida i gra na przewagi, podczas której to nasi siatkarze mieli dwie okazje do zamknięcia. Ale niestety, to Aluron przepchnął szalę wygranej na swoją stronę i w trzecim secie wyraźnie uciekł rywalom, dopinając okazały na papierze triumf.

Na możliwość rehabilitacji nie przyszło nam czekać długo, bo już trzy dni później wróciliśmy na teren województwa opolskiego. Notująca rozczarowujący początek rozgrywek Stal Nysa była w stanie przeciwstawić się Norwidowi tylko w jednym secie. Częstochowianie mimo kilku słabszych momentów udowodnili, że cechują się ogromnym charakterem i mierzą bardzo wysoko. Ponownie zaimponowali nabierający wiatru w żagle Patrik Indra i Milad Ebadipour, a brazylijski szkoleniowiec znów niebagatelnie pomógł swoim warsztatem. Nasza drużyna wzięła w podróż powrotną trzy punkty, które pozwalają na tę chwilę cieszyć się z pozycji w strefie play-off i przy aktualnym stylu nie martwić się w ponowne uwikłanie w walkę o utrzymanie. Już w niedzielę w hali przy ulicy żużlowej podejmiemy ukraiński Barkom, a we wtorek udamy się do Rzeszowa na starcie z Asseco Resovią!