fot. Marek Tęcza

Sonny Kittel, 30-letni Niemiec z polskimi korzeniami po zakończeniu umowy z HSV Hamburg w lipcu tego roku zawitał do świętego miasta podpisując kontrakt ze świeżo upieczonym mistrzem Polski. Duże nazwisko jak na warunki Rakowa, zawodnik z bogatym doświadczeniem w dwóch najwyższych ligach niemieckich, dosyć bramkostrzelny oraz zawodnik posiadający niebagatelną technikę użytkową.

Pierwsze dobre wrażenie

Sonny Kittel debiut w Rakowie miał jak ze snów. Wszedł z ławki w 81. minucie spotkania i po niespełna dziesięciu minutach gry, przy wyniku remisowym, w doliczonym czasie gry oddał niespodziewany, silny strzał z dystansu, którego rezultatem była fantastyczna bramka dająca zespołowi zwycięstwo i zaliczkę na mecz rewanżowy w stolicy Azerbejdżanu przeciwko Karabachowi Agdam w drugiej rundzie eliminacji do Champions League. Jego transfer nabrał jeszcze większego kolorytu i wszyscy kibice, media oraz klub pokładali w nim ogromne nadzieje.

Nie oceniaj książki po okładce

Niestety historia, która rozpoczęła się w tak cudowny sposób, zaczęła natrafiać na przeszkody. Kolejne występy nie zachwycały zarówno sztabu szkoleniowego, jak i kibiców. Sonny Kittel spędzał coraz to mniej minut na boisku. Pod koniec września w mediach zaczęły pojawiać się różne spekulacje na jego temat. Niemiecki dziennik „BILD” przekazał informacje, że zawodnik zaczyna odczuwać frustrację z uwagi na zbyt małą ilość minut otrzymywanych na boisku. Klub unikał jakichkolwiek komentarzy na ten temat. Dopiero Dawid Szwarga w wywiadzie dla portalu Weszło.com odniósł się do tematu Kittela, broniąc go i twierdząc, że jest za wcześnie na ocenianie transferów oraz trzeba dać nowym zawodnikom czas na aklimatyzację w zespole oraz wdrożenie się do struktur czysto taktycznych i organizacyjnych w klubie.

Złe występy – ciąg dalszy

Od września trochę czasu minęło, lecz z Kittelem nic się nie zmieniło. Magia jego bramki z Karabachem przestała działać na kibiców, którzy coraz bardziej go krytykowali, co tylko napędzało wszelkie pogłoski medialne. Niemiec otrzymywał kolejne szanse od trenera, które nieustannie marnował. Kittel oprócz tych szans od Dawida Szwargi mógł liczyć na te od losu. Kontuzje jego konkurentów, antyforma Marcina Cebuli… Zdaje się, że wszystko sprzyjało Sonny’emu, aby mógł pokazać swoją jakość. Wczorajszy jego występ przeciwko Cracovii był zwieńczeniem wszystkiego. Kittel spędził na boisku 64 minuty, a jedyna sytuacja z jakiej go zapamiętaliśmy to niemalże stuprocentowa okazja po idealnym dośrodkowaniu Frana Tudora, którą koncertowo zmarnował. Kompletnie niewidoczny zawodnik, odcięty od gry, a jeżeli już piłkę posiadał to irytował swoimi decyzjami w działaniu z piłką. Obraz jego gry jest zupełnie przeciwny do tego, który wyobrażaliśmy sobie przed jego debiutem. Kittela na boisku zastąpił Bartosz Nowak, który po wejściu z ławki ożywił grę częstochowian, był jednym z kluczowych zawodników w kreowaniu sytuacji, oddał kilka groźnych strzałów oraz zamienił rzut karny na gola.

Najdroższy rezerwowy

Kolejnym faktem negatywnie wpływającym na ocenę 30-latka są jego ogromne zarobki, które według portalu salarysport.com wynoszą 160 tysięcy złotych (36,5 tys euro) miesięcznie czyli około 2 miliony złotych (460 tys. euro) rocznie. Jest to zdecydowanie najwyższa płaca w zespole Rakowa, płaca, która w żadnym stopniu nie zwraca się na boisku.

Co dalej?

Do końca roku kalendarzowego i przerwy zimowej zostało ostatnie sześć meczów do rozegrania z czego dwa to pojedynki w Lidze Europy. Nie wiadomo, ile cierpliwości jest jeszcze w trenerze Rakowa, ale z pewnością może ona się powoli kończyć. Jednak w obliczu problemów kadrowych medalików, w głównej mierze związaną z kontuzjami, Kittel z pewnością będzie mógł liczyć na pewien zakres minut na boisku, aczkolwiek niekoniecznie może być ich na tyle dużo. Trudno sądzić jaka będzie przyszłość tego zawodnika w barwach Rakowa, lecz jeśli w dalszym ciągu będzie to wyglądać w taki sam sposób to na pewno nie będzie zbyt długa.