fot. MyNaSzlaku.pl – blog podróżniczy

W ubiegły weekend na rozpoczęcie 46. sezonu Pucharu Świata w skokach narciarskich w norweskim Lillehammer dwa razy w TOP-10 dwóch konkursu indywidualnych znalazł się 19-letni amerykański skoczek narciarski – Tate Frantz. W minioną sobotę znów amerykańska kadra mogła pochwalić się w Ruce kolejnym sukcesem.

Kolejny Amerykanin z punktami PŚ

Podczas sobotniego konkursu indywidualnego w fińskiej Ruce swoje pierwsze punkty w Pucharze Świata zdobył Jason Colby, dla którego był to drugi dotychczasowy start w konkursie indywidualnym Pucharu Świata. Ostatecznie 18-letni skoczek zajął w sobotnich zmaganiach 28. miejsce.

Co ciekawe, jak wyliczył Bartłomiej Banasiewicz na portalu X, od początku poprzedniego sezonu 23/24 do dnia dzisiejszego, aż pięciu Amerykanów zapunktowało w Pucharze Świata (Erik Belshaw, Andrew Urlaub, Kevin Bickner, Tate Frantz i dziś Jason Colby). Dla porównania polska reprezentacja miała sześciu skoczków (Zniszczoł, Stoch, Kot, Wąsek, Żyła, Kubacki).

Amerykanie wzorem dla Polski

W jednej statystyce jednak Amerykanie dobitnie pokonują Polskę. Jest to konkretnie liczba skoczków punktujących w zawodach rangi PŚ od sezonu 23/24, którzy urodzili się w XXI wieku. Amerykańska kadra ma tutaj aż 4 skoczków (Belshaw, Urlaub, Frantz i Colby). Z kolei Polska w obecnym okresie ani razu nie miała skoczka urodzonego w XXI wieku, który przynajmniej zapunktował choćby raz w Pucharze Świata.

Dwa lata czekania

Ostatni raz, gdy nasza kadra mogła pochwalić się takowym wyczynem, był sezon 22/23, gdzie urodzeni w XXI wieku – Kacper Juroszek i Jan Habdas zdołali zdobyć punkty w PŚ dzięki konkursom w rumuńskim Rasnovie i fińskim Lahti. Juroszek zajął w Rumunii wtedy w konkursie indywidualnym 14. miejsce, choć trzeba zaznaczyć, że wtedy lista skoczków, która pojawiła się w tamtym konkursie była mocno okrojona, ponieważ najlepsi skoczkowie postanowili zrezygnować z wyjazdu do Rasnova po to, aby przygotować się lepiej do MŚ w narciarstwie klasycznym 2023 w słoweńskiej Planicy. Z kolei Habdas w Rasnovie zajął 17. miejsce, wcześniej na Wielkiej Krokwi młody polski skoczek zdobył swoje pierwsze punkty w PŚ kończąc konkurs na 21. miejscu, a jego największym sukcesem w Pucharze Świata były zawody w Lahti, gdzie w jednoseryjnych zawodach zajął 11. miejsce.

Gdzie są polscy juniorzy?

Dziś natomiast Juroszek i Habdas są bardzo dalecy od swojej idealnej formy, która spowodowałaby, że mogliby się znaleźć w kadrze Thomasa Thurnbichlera na poszczególne konkursy indywidualne PŚ w obecnym sezonie. Nawet obecny letni mistrz Polski w skokach narciarskich – Klemens Joniak aktualnie może pomarzyć, aby chociaż spróbować sił w PŚ.

Współpracą z Norwegią daje pozytywne rezultaty

Dużym krokiem naprzód dla amerykańskich skoków narciarskich było nawiązanie w sierpniu 2022 roku czteroletniej współpracy z norweskim zarządem narciarskim. Trenerem Amerykanów został wtedy 42-letni były norweski skoczek – Tore Sneli, który po zakończeniu kariery sportowej zdecydował się być trenerem skoków narciarskich i kombinacji norweskiej w Norges Toppidrettsgymnas w Lillehammer. Na tym stanowisku Sneli zastąpił Słoweńca – Bine Norcica, który przez osiem lat pracował z łączoną kadrą Kanady i Stanów Zjednoczonych, a jego największym sukcesem trenerskim było zdobycie medalu brązowego medalu olimpijskiego w chińskim Pekinie podczas konkursu drużyn mieszanych. Jak widać wspólne treningi amerykańskich skoczków z norweskimi przynoszą bardzo dobre efekty, które powodują, że Amerykanie w najbliższych latach mogą coraz bardziej dobijać się do czołowych reprezentacji walczących o zwycięstwa w konkursach indywidualnych PŚ, a nawet powalczyć o jakieś niespodzianki w konkursach drużynowych, duetów, czy nawet drużyn mieszanych.

ZOBACZ TEŻ:

Tate Frantz ze znakomitym weekendem w Lillehammer