Krono-Plast Włókniarz Częstochowa zakończył sezon 2024 na siódmej pozycji, co nie daje awansu do fazy play-off. W związku z tym zespół z Częstochowy zakończył swoje zmagania ligowe już na początku sierpnia. To prawdziwa klęska i kompromitacja Włókniarza. Jak przebiegał ten sezon i dlaczego wszystko poszło nie po myśli „Lwów”, przeczytacie poniżej.
Fatalny start drużyny
Po pierwszych czterech kolejkach Włókniarz Częstochowa miał na swoim koncie zaledwie jeden punkt. Remis ze Spartą Wrocław na własnym torze to jedyny zdobyty punkt w tamtym okresie. Można to zrzucić na trudny terminarz, ale główną przyczyną był falstart wielu zawodników klubu spod Jasnej Góry.
Później było nieco lepiej. Wygrana w Zielonej Górze dała nadzieję kibicom, a częstochowianie pokonali również u siebie zespoły takie jak ZOOleszcz GKM Grudziądz, Apator Toruń oraz Fogo Unię Leszno. Niestety, jak się później okazało, były to praktycznie jedyne powody do zadowolenia w sezonie 2024. Biało-zieloni w innych starciach już nie wygrali.
Częstochowianie ostatecznie zdobyli tylko dwanaście punktów, wyprzedając zaledwie o jedno oczko Fogo Unię Leszno. Przegrali osiem spotkań, z czego aż sześć na wyjeździe. Lwy zanotowały także dwa domowe remisy, a w dwumeczach z Apatorem Toruń oraz Falubazem Zielona Góra zdobyli punkt bonusowy.
Okazało się to jednak zbyt mało na awans do play-offów.
Żużlowcy zawodzili
Leon Madsen, Mads Hansen i Kacper Woryna to jedyni żużlowcy, którzy stanęli na wysokości zadania. Objawieniem rozgrywek okazał się Hansen, który świetnie spisał się w swoim pierwszym sezonie w najwyższej klasie rozgrywkowej na pozycji u-24. Nie można mu zarzucić braku walki i zaangażowania, a jego starania zostały docenione na tyle, że przedłużył kontrakt z klubem na kolejne dwa sezony.
Drugą średnią ligi legitymuje się Leon Madsen. Wieloletni lider oraz kapitan Włókniarza może zaliczyć ten sezon do udanych, przynajmniej jeśli chodzi o osiągnięcia indywidualne. Gdyby nie jego fantastyczna postawa, „Lwy” prawdopodobnie pożegnałyby się z PGE Ekstraligą.
Kacper Woryna w końcówce sezonu zaczął jeździć na miarę swoich możliwości. Wcześniej prezentował nierówną formę, jednak jako zawodnik drugiej linii, którą bez wątpienia jest wychowanek drużyny z Rybnika, nie można mieć do niego większych pretensji.
Cała reszta jednak zawiodła a większość na całej linii. Beznadziejny rok ma za sobą Maksym Drabik, który od początku sezonu miewał problemy zarówno z formą, jak i ze sprzętem. Na nic dalej się zmiany mechaników oraz próba jego odbudowy z każdej możliwej strony.
Fatalnie prezentował się również Mikkel Michelsen. Przychodził na Olsztyńską jako jeden z dwóch liderów, finalnie kompletnie zawiódł.
Nie rozwinęli się również juniorzy, którzy stanowili najgorszą parę młodzieżową w całej PGE Ekstralidze. Ich punktów bardzo brakowało, aby osiągnąć sukces.
Momentami błędy taktyczne popełniał0 także trener Janusz Ślączka. Wszystko złożyło się na to, że Włókniarz zajął przedostatnie miejsce w tabeli, co uznawane jest za katastrofę.
Brak atmosfery