Po szalonej końcówce w meczu Cracovii z Zagłębiem, przyszedł czas na mecz w Gliwicach. Na Górny Śląsk przyjechał Lech, który jest liderem i był niekwestionowanym faworytem tego spotkania. Lech gra w tym sezonie bardzo dobrą piłkę i liczyliśmy na fajerwerki, ale chyba kibice Kolejorza byli w ostatnim tygodniu niegrzeczni i prezentu nie dostali. Lech do spółki z Piastem zabił futbol i mecz zakończył się wynikiem 0:0.
Nieobecny Lech
Pierwsza połowa to kompletnie nieobecny na boisku Lech. Drużyny Frederiksena po prostu nie było na boisku. Przez całą pierwszą połowę Kolejorz nie oddał ani jednego strzału na bramkę. Nic. Można powiedzieć, że Poznaniacy zamordowali futbol – zupełnie tak jak Raków w meczu z Koroną. Ciężko się to oglądało, ale na szczęście mieliśmy jeszcze Piasta, o którym nie można powiedzieć, że nie próbował. Bardzo aktywny był Fabian Piasecki. Trafił nawet do siatki po bardzo dobrym dośrodkowaniu jednego z zawodników Piasta, ale jak to często w jego przypadku bywa – nie uznali mu gola. Były zawodnik Rakowa w doliczonym czasie gry oddał też groźny strzał, ale ładną interwencją popisał się Mrozek. Oprócz tego swoją sytuację miał Lewicki, ale uderzył obok bramki sprzed pola karnego.
Najbardziej widoczny w pierwszej połowie był sędzia Myć. Chłop co chwilę gwizdał faule i pokazywał kartki, których w pierwszej połowie było aż pięć. Ciężko się to oglądało, Piast niby coś próbował, ale nic z tego nie wychodziło, z kolei Lechowi nie wychodziło nawet próbowanie.
Początek drugiej połowy to kontynuacja nieobecności Lecha i nieudolnych prób Piasta. Gra wyglądała mniej więcej tak, że Kolejorz biegał za piłką, a Piast nie do końca wiedział co z nią zrobić. Grę idealnie obrazował rzut wolny, którego miał Lech. Dogodna pozycja, skraj pola karnego. Do piłki podchodzi Walemark i trafia piłką w Tomasiewicza, który z wszystkich piłkarzy Piasta, stał najbliżej piłki. Bryndza.
Lech się rozpędził, ale nie dojechał do stacji
Dobra, trzeba jeszcze coś napisać, chociaż nie będzie to łatwe wyzwanie. Sytuacji w dalszej fazie meczu było jak na lekarstwo. Jedyna różnica to taka, że tym razem sytuacji nie miał także Piast. Jedyne co odnotowaliśmy to strzał Sousy sprzed pola karnego, ale Portugalczyk nie dokręcił piłki i w konsekwencji minęła ona bramkę. No naprawdę ciężko coś tu jeszcze napisać. Piast opadł z sił i Lech dominował na boisku. Sytuacji jednak z tego nie było. Gliwiczanie wybijali piłkę byle dalej i tak to wyglądało.
Możemy to powiedzieć z całą stanowczością: Lech i Piast zabili dzisiaj futbol. Mało sytuacji, niechlujna gra, dużo fauli. Ciężko się to oglądało. Jeśli już ktoś zasłużył na zwycięstwo w tym meczu to Piast, ale jeśli wygrałby Kolejorz to gliwiczanie nie mogliby mieć pretensji, bo na koniec meczu ograniczyli się do wybijania piłek. Skończyło się 0:0 i oby jak najmniej takich meczów w tej kolejce.
Zobacz też:
Nędza i zwrot akcji w końcówce. Cracovia remisuje z Zagłębiem.