fot. MyNaSzlaku.pl

Bohaterem pierwszego weekendu z Pucharem Świata w sezonie 24/25 oprócz Niemca – Piusa Paschke w norweskim Lillehammer, jest na pewno amerykański skoczek narciarski – Tate Frantz, który dwukrotnie na skoczni Lysgårdsbakken znalazł się w TOP 10 konkursów indywidualnych.

Amerykański brylancik

Od samego piątku 19-letni Frantz w Lillehammer prezentował się fantastycznie. W pierwszym i drugim treningu mężczyzn zajął odpowiednio 6. i 5. miejsce. W sobotnich kwalifikacjach natomiast Amerykanin znalazł się na 9. pozycji. Z kolei już w samym konkursie indywidualnym Frantz znalazł się na 10. miejscu. Tą samą lokatę powtórzył także w niedzielę podczas kwalifikacji i niedzielnego konkursu indywidualnego w Lillehammer. Sam obiekt Frantz zna bardzo dobrze, ponieważ wraz ze swoimi kolegami z reprezentacji trenuje na co dzień, we współpracy z norweską kadrą, właśnie na tej skoczni.

Niezwykłe osiągnięcie 19-letniego skoczka narciarskiego

Jak wyliczył dziennikarz TVP Sport – Mateusz Leleń, ostatnim amerykańskim skoczkiem narciarskim, który dwa razy z rzędu w konkursach PŚ znajdował się w TOP 10 był Alan Alborn, który dokładnie 15 i 16 grudnia 2001 roku w szwajcarskim Engelbergu zakończył zmagania w dwóch konkursach indywidualnych na 6. i 4. miejscu. Od tego wydarzenia minęły dokładnie 22 lata 11 miesięcy i 8 dni co daję łącznie 8379 dni.

Dwie ulubione skocznie Frantza przed nim

W najbliższym czasie Puchar Świata zawita do fińskiej Ruki i do Wisły, czyli do dwóch lotnych skoczni. Na skoczni Rukatunturi w Ruce w zeszłym sezonie Frantz zdobył swoje pierwsze punkty w PŚ, zajmując w drugim konkursie indywidualnym 30. miejsce. Z kolei na skoczni im. Adama Małysza młody Amerykanin miał okazję wygrać serię próbną przed konkursem duetów, a w samym konkursie indywidualnym zajął 18. miejsce. Do tego trzeba dodać, że podczas LGP w Wiśle we wrześniu b.r. Frantz wywalczył 3. miejsce. Widać, że zawodnik pochodzący z Lake Placid bardzo lubi polską skocznię. Bardzo fajnie, że w końcu w czołówce Pucharu Świata pojawiło się jakieś interesujące nazwisko spoza „wielkiej szóstki” – (Niemcy, Słowenia, Austria, Japonia, Polska, Norwegia), które może ogromnie namieszać w zaczynającym 46. sezonie PŚ.

ZOBACZ TEŻ:

Maximilian Ortner z pierwszym podium w PŚ. Pius Paschke liderem