fot. Ruch Chorzów/Accredito

Ruch Chorzów jest pierwszym rywalem Rakowa Częstochowa w rozgrywkach ekstraklasy po ostatniej przerwie reprezentacyjnej w tym sezonie. Niebiescy, podobnie jak ostatni przeciwnik – Łódzki Klub Sportowy – znajdują się w bardzo trudnej sytuacji w grze o utrzymanie.

Beniaminek zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli, ze stratą sześciu punktów do bezpiecznego miejsca. Drużyna czternastokrotnego mistrza Polski wygrała w tej kampanii tylko dwa mecze. Można jednak powiedzieć, że pojedynki z nią potrafią być pułapkami, ponieważ chorzowianie więcej razy dzielili się punktami, niż schodzili pokonani.

Piłkarzy Ruchu trenuje już trzeci szkoleniowiec w ciągu sezonu. Po pożegnaniu Jarosława Skrobacza, który zanotował spektakularny dwuletni wjazd z drugiej ligi do ekstraklasy i kilku starciach pod wodzą jego asystenta, Jana Wosia, stery objął były opiekun Widzewa Łódź, Janusz Niedźwiedź.

Rok 2024 dla ekipy rozgrywającej domowe potyczki na Stadionie Śląskim nie zaczął się najgorzej. Minimalna porażka z Legią Warszawa, a potem pechowe remisy z Wartą Poznań i Jagiellonią Białystok oraz wysokie zwycięstwo nad Piastem Gliwice przywróciły pewną wiarę kibiców.

Potem, w trakcie nagłego kryzysu chorobowego w zespole, przyszły bolesne weryfikacje od Stali Mielec i Górnika Zabrze. Co zatem myśleć o postawie i dyspozycji sobotnich oponentów? Przed meczem otwierającym 26. serię gier naszej ligi porozmawialiśmy z Dawidem Dreszerem, redaktorem portalu iGol.pl i ekspertem od śląskiej piłki:

– Widać pewną poprawę gry pod wodzą trenera Niedźwiedzia. Wyłączając feralny mecz ze Stalą i Wielkie Derby Śląska, w których obrońcy popełnili karygodne błędy, nowy szkoleniowiec usprawnił grę defensywną. Tylko dwie stracone bramki w czterech pierwszych spotkaniach. „Niebieskich” ogląda się po prostu lepiej.

Wyniki z mielczanami i zabrzanami traktowałbym jednak z pewnym dystansem. Wirus naprawdę dał się drużynie z Chorzowa we znaki. Na mecz ze Stalą wypadło aż sześciu zawodników podstawowego składu. To nie była normalna sytuacja. Na WDŚ praktycznie wszyscy piłkarze wrócili. Nie wiemy jednak, czy nadal nie odczuwali jakichś skutków przebytej choroby. Oczywiście nie chcę usprawiedliwiać, ale Ruch w spotkaniu z Górnikiem nie wyglądał źle.

Co szwankuje? Dalej skuteczność, stare demony — mnóstwo marnowanych okazji. Wysoki wskaźnik xG m.in. u Daniela Szczepana jest wystarczającym potwierdzeniem. Ruch kilkukrotnie już nie potrafił przechylać losów meczu na swoją korzyść, kiedy powinien to zrobić. Z Wartą? Tylko remis. Z Jagiellonią? Zwycięstwo wypuszczone w ostatniej minucie. Z Górnikiem? Przewaga… dwa gongi i koniec. Brakuje pewnego wyrachowania, zdecydowanie.

Przez zimową przerwę odmieniony został nie tylko styl gry i kadra trenerska, bo w stosunku do ostatniego spotkania z Rakowem na stadionie w Gliwicach, kiedy pamiętnego hat-tricka zapisał Dawid Drachal, nastąpiło sporo roszad w składzie Niebieskich. Odszedł między innymi Tomas Podstawski, który w tamtym meczu debiutował i od razu strzelił gola, ale wiele można mówić o nowych, niektórych głośnych nabytkach:

Prawie każdy z tych nowych zawodników zdążył już wnieść coś do zespołu. Od początku: Dante Stipica z automatu wskoczył do bramki i kilka razy ratował zespół w trudnych momentach, co nie zmienia faktu, że w Wielkich Derbach Śląska się nie popisał. Patryk Stępiński był naturalnym wyborem, pasuje do systemu, w którym gra Ruch, zna trenera Niedźwiedzia — jest jego zadaniowcem.

Josema ma jakość. Mimo że przed transferem nie grał regularnie a jego aklimatyzacja przebiega stopniowo, to gdy jest na boisku, defensywa „Niebieskich” funkcjonuje lepiej. Dobrze wskoczył w buty kontuzjowanego Macieja Sadloka, któremu zdarzały się błędy, jak chociażby ten w meczu z Legią na otwarcie rundy wiosennej. Robert Dadok to na ten moment chyba najlepszy transfer Ruchu w zimowym oknie. Po Vlkanovie również widać, że grał na wysokim poziomie.

Stopniowo dostosowuje się do polskich realiów, dobrze się go ogląda, ma nienaganną technikę, choć koło meczu z Górnikiem przeszedł trochę bokiem. Nawet Novothny, który dołączył do zespołu najpóźniej, zdążył strzelić już gola. Za moment może być ciekawą alternatywą dla Daniela Szczepana. Pozostają młodzieżowcy… Huras i Wilak grają bardzo mało. Szczególnie ten drugi liczy na pewno na większą liczbę minut. Dotychczas jednak nie dał żadnych argumentów, żeby ją dostać – mówi Dreszer.

W sezonie 2023/2024 Ruchowi Chorzów zdarzyło się przegrać trzy spotkania z rzędu tylko raz, ale właśnie po przerwie reprezentacyjnej, wliczając pucharowe starcie z rezerwami Legii Warszawa. W Częstochowie mamy nadzieję, że historia zatoczy koło. Nie zapowiada się jednak łatwy mecz, bo beniaminek jest drużyną, który potrafi zatrzeć różnice w poziomie piłkarskim. W pamięci mamy jeszcze naszą nieporadność po dwutygodniowych „odpoczynkach”, więc przebić się przez szyki przyjezdnych nie musi być prostym zadaniem.

– We wrześniu po przerwie „Niebiescy” przegrali trzy mecze pod rząd. W październiku zremisowali ze Śląskiem i przegrali z Lechem. Tu kalendarz nie był łaskawy. W listopadzie tej przerwy nie mieli, bo grali z Widzewem, zespół wtedy przejmował Jan Woś, bo pamiętajmy, że trenerzy się zmieniali, więc pewnie za każdym razem ten okres wyglądał inaczej. Teraz na ławce jest trener Niedźwiedź i zobaczymy jak on wykorzystał ten okres. Bo dwa tygodnie w piłce to naprawdę sporo.

Ruch broni stosunkowo wysoko. W meczach z rywalami spoza ścisłego topu stara się prowadzić grę. A jak radzi sobie z przeciwnikami skupionymi na ataku pozycyjnym? Odniosę się tutaj do spotkań z Legią i Jagiellonią, bo Górnik gra trochę inaczej, bazując na szybkości swoich skrzydłowych. Rzuca się w oczy fakt, że „Niebiescy” odnajdują się w tym zaskakująco dobrze. Stracili tylko dwie bramki. Z najbardziej bramkostrzelną drużyną w lidze podopieczni Janusza Niedźwiedzia grali przez ponad 90 minut na zero z tyłu. A gola stracili w doliczonym czasie. Z Legią natomiast zaważył jeden błąd. Ruch mimo to bronił się mądrze.

– Gdyby mecz był rozgrywany w Chorzowie, to pokusiłbym się o stwierdzenie, że Ruch może zaskoczyć. Niemniej jednak to Częstochowa. A statystyki są nieubłagane. Raków jest w tym sezonie najlepszą drużyną u siebie w Ekstraklasie. Przed własną publicznością jeszcze nie przegrał. A Ruch? Na wyjeździe uzbierał dotychczas zaledwie sześć punktów, ani razu nie wygrywając. Jeśli „Niebiescy” myślą jeszcze o pozostaniu na najwyższym szczeblu, muszą sprawiać niespodzianki i urywać punkty czołówce. A tu będzie potrzebna sensacja – stwierdził Dawid Dreszer.