Kolejne drużyny, które zakończyły granie w tym roku to Raków i Motor. Pierwszy mecz tych drużyn zakończył się wynikiem 2:0 dla Medalików. Tak jak przypuszczaliśmy – mecz był przyjemny dla oka. Obie drużyny grały otwartą piłkę. Raków znów okazał się być Rakowem i sieknął bramkę w doliczonym. Niedosyt jednak jest, bo w tej końcówce mógł sieknąć jeszcze co najmniej jedną. 

Raków grał świetnie, ale był nieskuteczny

Marek Papszun postawił na identyczną jedenastkę, jak w meczu z Widzewem. Ofensywne ustawienie znów przyniosło fajne granie w ofensywie. Zaczęło się od rzutu wolnego, do którego podszedł Lopez, ale po rykoszecie strzelił w słupek. Było to pierwsze ostrzeżenie dla Motoru, ale niestety dla lublinian nie poskutkowało. Raków szedł z akcją za akcją i było widać, że zaraz Rosa będzie musiał wyciągać piłkę z siatki.

I tak się stało. W 10 minucie Kochergin wpisał się na listę strzelców bardzo fajnym płaskim strzałem. Asystował mu Ameyaw, który fantastycznie zagrał między nogami rywala. Wyżej wspomniana dwójka zachowała się super, ale i tak ten gol to dzieło Berggrena. Szwed znów pokazał klasę. Najpierw idealnie zastawił piłkę, obrócił się i zagrał fantastyczną piłkę na kilkadziesiąt metrów do Ameyawa. Środkowy pomocnik zrobił dokładnie to co w Łodzi. Masterclass.

Powinien Raków prowadzić wyżej, może nawet 3:0. Wszystko było dobrze oprócz skuteczności. Dwie świetne okazje zmarnował Lopez. Najpierw wywalił piłkę na orbitę, a potem jego strzał obronił Rosa. Ogólnie bramkarz Motoru był świetnie dysponowany i trzymał lublinian przy życiu. Można powiedzieć, że reanimował on drużynę gości i ta reanimacja przyniosła efekty, bo puls wrócił.

Goście dużo okazji nie mieli, ale próbowali ładnie rozgrywać. Nic to nie dawało, ale za próby zostali wynagrodzeni golem znikąd. Był rzut rożny, poszła wbita, piłkarze Rakowa minęli się z piłką, jak Arka Gdynia z awansem, no i padł gol. Lepiej mógł się zachować w zasadzie każdy. Trelowski mógł się istawić inaczej, Svarnas mógł wybić piłkę. Lepiej mogli się też zachować ofensywni gracze Rakowa, którzy wcześniej zmarnowali kilka sytuacji.

Od momentu bramki, czyli 32. minuty, nie działo się już nic. Raków przestał grać, a Motor próbował przedostać się pod bramkę Trelowskiego, ale robił to nieudolnie. Czekaliśmy na drugą połowę, bo było ciekawie. Lublinianie nie murowali, ale zostawiali sporo miejsca, z czego skorzystać chcieli piłkarze częstochowian.

Raków w doliczonym? Stare, znałem

Ta druga połowa była bardzo dziwna. Po pierwsze gry w regulaminowym czasie było strasznie mało. Kibice Rakowa zadymili boisko i była niesamowicie długa przerwa. Wybiło to z gry podopiecznych Papszuna. Chwilę po wznowieniu gry Motor strzelił gola. Były gracz Barcelony – Sergi Samper wrzucił świetnie do Mraza, a ten pod poprzeczkę. Trelowski był bez szans i w Częstochowie zrobiło się bardzo nerwowo.

Od momentu bramki Raków usiłował wyrównać, ale sytuacji nie tworzył. Oczywiście, wiedzieliśmy, że to dalej drużyna, która kocha strzelać gole w ostatnich minutach. Przerw narobiło się tak dużo, że Stefański doliczył 16 (!) minut. Po upływie czterech z nich, Raków zdobył wyrównującego gola. Jego autorem Jean Carlos, który świetnie odnalazł się w polu karnym, nawinął obrońcę i pokonał Rosę. Stefański czekał na analizę VAR, ale w końcu gola uznał. Co do bramkarza Motoru, to będzie się on śnił Lopezowi. Bronił każdy jego strzał. Oprócz tego, świetna interwencja po strzale Rodina. Świetny był Kacper Rosa.

Wszyscy myśleli, że Rakowowi znowu się uda i po golu tyłkiem, piłkarze Medalików przepchną ten mecz. Było bardzo blisko. Najpierw Lopez zdobyłby gola, gdyby nie to, że jego strzał zablokował… Rodin. W ostatniej akcji dublet powinien ustrzelić Carlos, ale… nie trafił w piłkę. Tym razem się nie udało, ale wiecznie udawać się nie może.

Jeśli chodzi o Raków, to trzeba ten okres od początku sezonu oceniać pozytywnie. Podopieczni Papszuna, po beznadziejnym poprzednim sezonie, wrócili do czołówki. Grę bardzo często oglądało się ciężko, ale wynik? Jest kapitalny. Nigdzie nie było napisane, że Medaliki od razu wrócą do czołówki. A Motor? Motor jest super drużyną. To beniaminek, a świetnie się ich ogląda, nie widać po nich żadnych obaw – niezależnie z kim grają. Oby jak najwięcej takich beniaminków.