W niedzielę Raków rozegrał swoje dziewiąte spotkanie w tym sezonie. Czerwono-niebiescy gościli Zagłębie i podobnie jak rok temu, strzelili Miedziowym pięć goli. Fenomenalne spotkanie zaliczył Berggren. Bardzo dobry był Ameyaw, Makuch, Brunes. Medaliki zagrały jak za najlepszych meczów w mistrzowskim sezonie i dały sporo radości kibicom.
Wydawać by się mogło, że po meczu z Legią dużych zmian w składzie nie będzie. Tak się jednak nie stało i Marek Papszun postanowił zamieszać. Od pierwszej minuty zagrał Jesus Diaz, dla którego był to debiut w Rakowie. Oprócz niego od pierwszej minuty po raz pierwszy zagrał Ariel Mosór, a zamiast Patryka Makucha na szpicy wystąpił Jonatan Braut Brunes. Ku zdziwieniu wszystkich kibiców, Raków od pierwszej minuty zagrał bardzo ofensywnie i widać było, że każdemu się chce. Pierwsze piętnaście minut tego meczu, to chyba najlepsze pierwsze piętnaście minut spośród wszystkich meczów Rakowa w tym sezonie. Taka gra od razu się opłaciła, bo w 10. minucie na tablicy wyników był już wynik 1:0 po bramce… Kochergina. Dopiero co pisaliśmy o tym, jak Kochergin jest fatalny, a on przy pierwszej możliwej okazji postanowił pokazać, że tak nie jest. Akcja zaczęła się od Ameyawa, który zagrał piłkę pomiędzy dwóch piłkarzy Zagłębia. Do piłki doszedł Berggren i wszedł w pole karne jak do siebie. Niesamowity jest Szwed. Balans ciała, wizja gry, kontrola piłki, bez wątpienia jest na tę chwilę najlepszym zawodnikiem Rakowa. Po zmyleniu trzech rywali podał do niekrytego Ukraińca i ten płaskim strzałem pokonał Hładuna. Ten gol to kamyczek do ogródka obrony Zagłębia, bo przy tej akcji odstawili w obronie niesamowity ryż. No z całym szacunkiem – na tym poziomie nie możesz sobie pozwolić na to, żeby zawodnik rywala stał przez 10 sekund niekryty i potem przez kolejne kilka sekund składał się do strzału. Parodia.
Raków wyszedł na prowadzenie, ale po tej bramce coś się popsuło. Trzeba jednak przyznać, że Miedziowi w tej pierwszej odsłonie gry nie istnieli. Owszem, dochodzili do pola karnego, ale tam cały czas brakowało jakiejś kropki nad i, jakiegoś strzału. Tym większy szok, że w 34. minucie zdołali wyrównać. Kapitalnym strzałem sprzed pola karnego popisał się Mróz i Trelowski nie miał wiele do powiedzenia. W tej akcji praktycznie nikt nie mógł zrobić nic lepiej. W takich momentach po prostu nie możesz nic zrobić. Rywal strzela ci bombę z dystansu i cała wcześniej wywalczona przewaga idzie w niebyt. Podobna sytuacja do meczu z Lechią, kiedy to gdańszczanie wyszli na prowadzenie po równie pięknym golu. Co Raków mógł zrobić lepiej? Przede wszystkim po strzeleniu gola drużyna powinna dalej atakować. A wyglądało to trochę tak, jakby piłkarze myśleli, że beznadziejne Zagłębie nie zrobi już im krzywdy. Krzywdę jednak zrobiło i w przerwie wynik na telebimach wskazywał remis 1:1.
Nic się na to nie zapowiadało, ale druga połowa to był istny pokaz dominacji Rakowa nad Zagłębiem. Nie wiemy od czego zacząć. Fenomenalna to była połowa. Najpierw w 53. minucie popisał się tercet Ameyaw, Kochergin i Brunes. Polak wgrał piłkę w pole karne, a Ukrainiec sprytnie nad nią przebiegł, czym całkowicie zmylił obronę Zagłębia. Formalności dopełnił Brunes i częstochowianie wyszli na prowadzenie. Chwilę później bardzo blisko rzutu karnego było Zagłębie. W polu karnym Rakowa mocno się zakotłowało, a jeden z zawodników Zagłębia się przewrócił. Sędzia podyktował karnego, ale po analizie Var okazało się, że to nie Rodin sfaulował piłkarza Miedziowych, a… inny piłkarz Zagłębia. Karny został odwołany, a to podziałało kapitalnie na drużynę Rakowa.
Co prawda do 80. minuty było cały czas 2:1 i Zagłębie próbowało w jakiś sposób zagrozić, ale nic z tego nie wynikało. Wszystko zmieniło się gdy na boisko wszedł Makuch. Najpierw fenomenalnie poradził sobie z długą piłką. Opanował ją, poczekał na partnerów i zagrał do Berggrena, który płaskim strzałem pokonał Hładuna. Pięć minut później było już 4:1. Znowu asystował Makuch, a na listę strzelców wpisał się… Otieno. Byliśmy w szoku bo Kenijczyk słynie z tego, że nie umie porządnie strzelić na bramkę. W tej sytuacji zachował się jednak po profesorsku i ładnie wykończył podanie Makucha. Co do napastnika Rakowa, to to był fenomenalny występ. Wszedł w 74. minucie i zrobił dwie asysty, dał tchnienie ofensywie Rakowa. Bardzo dobry performence.
Co do performenców to najlepszy w tym sezonie zaliczył Berggren. Był liderem, nie do zatrzymania. Niesamowita wizja gry… a zresztą pisaliśmy to już wyżej. Szwed jest naprawdę najlepszym zawodnikiem Rakowa. To on przypieczętował wynik strzelając swoją drugą bramkę. Tym razem patelnię wyłożył mu Carlos, a Szwed po prostu dopełnił formalności. Papszun na konferencji nie mógł się go nachwalić. Trener docenił nie tylko jego grę, ale i zachowanie względem klubu (prawdopodobnie chodzi tu o ofertę z New York Red Bulls, którą Szwed za namową klubu odrzucił).
W tym meczu nie było słabego punktu. Osobne gratulacje dla Diaza, bo to jego debiut, a kilka razy pokazał się z bardzo dobrej strony. Świetny był Kochergin, Mosór, Rodin, a także Brunes. Wyróżniał się Ameyaw. Mamy wrażenie, że to właśnie ten zawodnik był brakującym elementem na początku tego sezonu. Chłop po prostu robi grę. To zwycięstwo jest drugim wygranym meczem z rzędu. Mamy nadzieję, że Raków złapie serię. Punktowo wygląda to fajnie, czerwono-niebiescy są na trzecim miejscu i do liderującego Lecha tracą dwa punkty (lider z Poznania ma mecz mniej). Wygląda to coraz lepiej i nie pozostaje nam nic innego jak po prostu czekać na kolejne mecze. Dzisiaj każdy z kibiców Rakowa mógł poczuć się jak za najlepszych meczów w mistrzowskim sezonie.
Raków Częstochowa – Zagłębie Lubin 5:1 (1:1)
Raków Częstochowa: Trelowski – Svarnas, Rodin, Mosór (Otieno) – Jean Carlos, Berggren, Kochergin (Barath), Tudor – Diaz (Amorim), Ameyaw (Drachal), Brunes (Makuch)
Zagłębie Lubin: Hładun – Grzybek, Ławniczak, Orlikowski, Kłudka (Mata) – Dąbrowski, Makowski, Wdowiak (Woźniak), Mróz, Pieńko (Kusztal) – Sejk
Bramki: 10` Kochergin, 53`Brunes, 81`,89`Berggren, 86`Oiteno
Żółte kartki: Svarnas, Tudor, Diaz