Raków Częstochowa bezbramkowo zremisował z Lechem Poznań w piątkowym spotkaniu czwartej kolejki PKO Ekstraklasy, określanym mianem hitu tej serii gier, ale także pojedynkiem drużyn w budowie. Czerwono-Niebiescy zainkasowali siódmy punkt w tabeli tych rozgrywek, podobnie jak ekipa ze stolicy Wielkopolski.
Od pierwszych minut meczu jednym z najaktywniejszych zawodników na boisku był Erick Otieno, który chciał wykorzystać przesunięcie Frana Tudora do defensywy po kontuzji Bogdana Racovitana i zaimponować trenerowi Markowi Papszunowi, który stawiał na niego dotychczas tylko z ławki. O dziwo, to jednak jego stroną groźną akcję wyprowadzili goście. O swojej technice użytkowej dał znać Afonso Sousa, ale wstrzelenie Portugalczyka przed bramkę zostało oddalone. Medaliki odpowiedziały znakomitą szarżą Ante Crnaca, który wyprowadził atak z własnej połowy i oddał groźny strzał z dystansu, lecz świetną interwencją popisał się lekko nerwowy na początku spotkania Bartosz Mrozek. Raków z każdą minutą starał się uwidaczniać swoją przewagę, W końcówce pierwszej połowy temperatura starcia wzrosła, ale skończyło się na szumie.
Start drugiej części pojedynku to jeszcze mocniejsze podkręcenie tempa przez Czerwono-Niebieskich. Fantastyczną sytuację do otwarcia wyniku miał po przypadkowo zgranym dośrodkowaniu Jeana Carlosa Silvy Vladyslav Kochergin, ale z bliskiej odległości huknął nad poprzeczkę. Wcześniejsze strzały z dystansu ukraińskiego pomocnika oraz Ante Crnaca także nie znalazły drogi do siatki. Z początkiem drugiego kwadransa do jakiegokolwiek głosu doszli zawodnicy Kolejorza, którzy wcześniej w ogóle nie mogli wyjść z własnej połowy. Na zmiany częstochowianie zdecydowali się dopiero po 70. minucie i w miejsce Patryka Makucha oraz Adriano Amorima na boisku pokazali się Jonatan Braut Brunes, a także Jakub Myszor. Niedługo potem siłę rażenia wzmocniono Dawidem Drachalem.
Młodzieżowiec w niezłym stylu zameldował się na prawym wahadle, a w tym czasie na lewej flance przyjezdnych straszył Silva. Brazylijczyk po jednej z wymian z Kocherginem mógł zdobyć upragnione trafienie na wagę trzech punktów, ale próbę z ostrego kąta odbił Mrozek. Kacprowi Trelowskiemu tętno mogła podnieść sytuacja na pięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry. Lechici szukający ciosu po stałych fragmentach gry nie zdołali jednak wykorzystać dwóch groźnych wrzutek, po których zdrzemnęła się defensywa miejscowych. Tą bronią próbował ukłuć również Raków, ale po krótko zagranym rzucie wolnym groźne dogranie Drachala nie zostało zamknięte. W końcu po jednej z przebitek w środkowej strefie na sytuację oko w oko z bramkarzem wyszedł Crnac. Chorwat trafił do bramki strzałem przy bliższym słupku, ale jego radość była przedwczesna, bo chorągiewka poszła w górę. W doliczonych minutach było jeszcze gorąco po obu stronach, żółtą i czerwoną kartką za swoje reakcje byli poczęstowani kolejno Dawid Szwarga i Michał Garnys, ale ostatecznie zespoły podzieliły się punktami.
Następnym wyzwaniem Medalików już w przyszły weekend będzie wyjazdowy mecz z Górnikiem w Zabrzu, gdzie czekamy na zwycięstwo od 2020 roku. Trójkolorowi po serii dwóch zwycięstw nad Pogonią Szczecin i Radomiakiem Radom sąsiadują z podopiecznymi Marka Papszuna w ligowej tabeli.
Raków Częstochowa – Lech Poznań 0:0
Raków Częstochowa: Trelowski – Pestka, Svarnas, Tudor – Otieno (Drachal), Berggren, Kochergin (Barath), Jean Carlos – Amorim (Myszor), Crnac, Makuch (Brunes)
Lech Poznań: Mrozek – Gurgul, Milić, Douglas, Pereira – Murawski, Kozubal, Ba Loua (Hakans), Sousa, Hotić (Gholizadeh) – Szymczak (Fiabema)
Żółte kartki: Otieno, Svarnas