fot. Pogoń Szczecin/Accredito
Pogoń Szczecin będzie przedostatnim domowym rywalem Rakowa Częstochowa w tym sezonie ligowym. Sytuacja w siedmiozespołowej czołówce zmienia się jak w kalejdoskopie, a to spotkanie (obok starcia Lecha Poznań z Legią Warszawą) będzie absolutnie kluczowe w kontekście układu górnych rejonów tabeli i walki o medale oraz europejskie puchary.
Podopieczni trenera Jensa Gustafssona spektakularnie przegrali ubiegłotygodniowy finału Pucharu Polski z pierwszoligową Wisłą Kraków. Granatowo-bordowi kibice po wydarzeniach na PGE Narodowym zostali wpędzeni w grobowe nastroje, rezygnację oraz furię. Fakt, łatka klubu „zero tituli” przylega teraz jeszcze mocniej, jednak komplet punktów w ostatniej kolejce pozwolił wyprzedzić Raków Częstochowa, podnieść się z siódmego na czwarte miejsce w tabeli i przywrócić wiarę w zakończenie rozgrywek na podium, które daje miejsce w eliminacjach do Conference League. Obecnie mimo trzech pozycji różnicy między oboma zespołami, czerwono-niebiescy mają tylko dwa oczka straty. Przed sobotnim hitem porozmawialiśmy z Łukaszem Fechnerem z podcastu „Głos Portowców” w Radiu ESKA.
– Drużyna na pewno nie zapomniała i jestem pewien, że długo nie zapomni. Zwycięstwo w meczu z Puszczą, przy korzystnym dla nas układzie wyników rywali do walki o podium daje jeszcze nadzieję, że będziemy w grze do końca o europejskie puchary, ale na boisku bardziej widziałem drużynę, której cały czas „siedział w głowach” mecz finałowy. Puszcza miała dwie doskonałe sytuacje, jeszcze przy stanie 0-0 i gdyby któraś z nich została wykorzystana to w tym momencie moglibyśmy mieć już podwójną stypę. Doceniam jednak, że udało się pozbierać chociaż na tyle, że zdobyliśmy trzy punkty. Prawdziwy test tego, czy udało się wyczyścić głowy na tyle, by walczyć o podium do końca, zobaczymy moim zdaniem dopiero w sobotę – uważa nasz rozmówca.
Ekipa ze stolicy województwa zachodniopomorskiego w imponującym stylu rozpoczęła rok, jednak im dalej w las, tym wyglądało to gorzej. Należy zwrócić uwagę na to, że Pogoń Szczecin jest drugim najlepszym zespołem pod względem punktowania w delegacjach, a zawodzi na własnym obiekcie. Więcej porażek przed własną publicznością ma jedynie zdegradowany już outsider, Łódzki Klub Sportowy. A w roli gości lepiej radzi sobie natomiast tylko Śląsk Wrocław.
– W tej rundzie przeżywamy prawdziwą huśtawkę nastrojów. Dobry początek, poprawa gry w defensywie, byliśmy chwaleni przez niemal wszystkich. Trzy zwycięstwa w lidze, wygrana w PP w Poznaniu, remis w Warszawie… i nagle nieoczekiwana porażka u siebie z Zagłębiem. Następnie remis z Koroną, wygrana z Cracovią i świetny mecz z Jagiellonią w PP. Na fali euforii według mnie bardzo niefortunna porażka w Poznaniu, zwycięstwo z Ruchem i nagle znowu porażka w słabym stylu z Piastem… Na pewno pozytywem jest dobra postawa w meczach wyjazdowych, gdzie w tym sezonie prozaicznie osiągamy lepsze wyniki niż u siebie.
– Wystarczy spojrzeć na tabelę spotkań domowych. Niewytłumaczalne jest, jak łatwo, często dużo słabsi w teorii rywale, wywozili punkty że Szczecina. Porażki z Radomiakiem, Stalą, Zagłębiem, Piastem, remis z Wartą, przy prowadzeniu 3-1 do 80. minuty. Prowadzenie 3-2, z grającą w dziesiątkę Legia i strata dwóch bramek… Ciężko liczyć na coś więcej, gdy tracisz tyle punktów u siebie. Druga sprawa to wąska kadra, brak odpowiedniej jakości z ławki i fakt, że musieliśmy często grać młodzieżowcem, który bez wymogu często by się nie łapał do pierwszego składu – mówi szczecinianin.
W aspektach strikte piłkarskich na pierwszy plan wysuwają się naturalnie Kamil Grosicki, szlifujący w dorobku klasyfikacji kanadyjskiej swoje double&double oraz Efthymios Koulouris, który hat-trickiem w meczu z Ruchem Chorzów również osiągnął dwucyfrową liczbę trafień. Solidny poziom trzyma wciąż Alexander Gorgon, stary wyga scalający grę całej drużyny, a coraz ważniejszą rolę pełni 17-letni Adrian Przyborek. Dużym osłabieniem jest z kolei kontuzja więzadeł Rafała Kurzawy, bo były reprezentant Polski niespodziewanie zmienił swoje oblicze w ostatnich miesiącach.
Zmienne są też tyły granatowo-bordowych. Rumuński jesienny nabytek Valentin Cojocaru, który został sprowadzony do Szczecinach awaryjnie w miejsce Dantego Stipicy, szybko wylądował w czołówce ligowych golkiperów, choć wciąż zdarzają mu się drobne pomyłki. Danijela Loncara pech nie opuszcza – po kolejnych problemach zdrowotnych chorwacki stoper zasiada ostatnio na ławce rezerwowych. Jedynym pewniakiem na środku obrony jest Mariusz Malec, którego partnerem od kilku tygodni był Leo Borges, czyli nominalny lewy defensor. Mniej oglądaliśmy Benedikta Zecha, który wcześniej również zmagał się z urazem, lecz powrót do wyjściowej jedenastki w starciu z Żubrami pozwala myśleć, że to się zmieni. Ważnymi elementami układanki na bokach są Linus Wahlqvist i Leonardo Koutris (strzelec ostatniej bramki), jednak paradoksalnie wyglądają oni lepiej pod bramką rywala, niż pod swoją.
– Mimo wszystko jest poprawa gry w defensywie i nie gramy już, jak to mówimy w Szczecinie, tak naiwnie. Wcześniej, często gdy obejmowaliśmy prowadzenie, ciągle chcieliśmy przeć do przodu, zdobywać kolejne bramki, przez co byliśmy karceni przez rywali. Przykłady – mecze ze Stalą i Wartą. W obecnej rundzie potrafiliśmy grać bardziej pragmatycznie i przy prowadzeniu nie szliśmy na hurra, dużą ilością zawodników narażając się na kontry – twierdzi sympatyk Portowców, który nie spodziewa się w wykonaniu swojego zespołu pójścia va bank od pierwszych minut w dzisiejszy wieczór:
– Zapewne podejdziemy bardzo spokojnie i będziemy oczekiwać co będzie grał Raków. Wiem doskonale, że Wasza drużyna ma swoje problemy, po pierwsze rozstanie z trenerem Szwargą, co akurat dla nas nie jest dobrą informacją, ale przede wszystkim z plagą kontuzji. Wypadło trzech nominalnych wahadłowych, ostał się praktycznie tylko nasz dobry znajomy Jean Carlos Silva i spodziewam się więc Drachala na prawej stronie. Nasze ostatnie cztery mecze na wyjeździe z Rakowem to bilans idealnie na zero, dwa remisy i po jednym zwycięstwie każdej z ekip. W bramkach jest 1-1, więc zgodnie z logiką Ekstraklasy pewnie teraz będzie radosny mecz i pięć bramek. A tak na poważnie, to nie podejmę się typowania. Obie drużyny mają spory dołek w sferze mentalnej i morale, jakie w nich panuje. W Rakowie z powodu wielkiego rozczarowania sezonem, a w Pogoni że względu na przegrany finał PP. Myślę, że zwycięży drużyna, która w sobotę będzie w lepszej kondycji psychicznej – kończy Łukasz Fechner.