fot.Marek Osuchowski/Biuro Prasowe KS Norwid Częstochowa

W sobotę, Exact Systems Hemarpol Częstochowa pokonał na własnym parkiecie Skrę Bełchatów. Goście w ostatnim czasie przeżywają spory kryzys, nie tylko natury sportowej, ale także finansowej. Niemniej zwycięstwo nad dziewięciokrotnymi mistrzami Polski zawsze cieszy i przykuwa uwagę. To także pozwoliło odskoczyć od miejsca spadkowego, którego beniaminek chce unikać jak ognia.

Mieli być jedną z dwóch drużyn walczących o utrzymanie. Teraz zaczynają zaskakiwać wszystkich

Przed rozpoczęciem sezonu Norwid Częstochowa był skazywany na walkę o utrzymanie. Niespodziewany awans, a potem krótki czas na stworzenie drużyny zdolnej do walki w elicie nie ułatwiał zadania włodarzom klubu. Przypomnijmy, że rozgrywki Tauron 1. Ligi kończą się po zakończeniu PlusLigi. To stwarza sytuację, w której zawodnicy, będący wartymi uwagi, zazwyczaj mają już podpisany kontrakt z jakąś drużyną z najwyższa szczebla rozgrywek, a nikt z zaplecza nie może sobie pozwolić na takie ruchy ze względu na odpowiedzialność budżetową.

W związku z tym, częstochowianie musieli kleić drużynę z tego, co zostało. Nie można było sobie pozwolić na to, aby w 100% utrzymać skład z zeszłego sezonu, gdyż wszyscy byli świadomi tego, że to nie wystarczy, aby na dłużej zagościć w PlusLidze. Dlatego też konieczne były wzmocnienia.

Świetnym ruchem było wypożyczenie Dawida Dulskiego z drużyny z Zawiercia. Wiedząc, jaka sytuacja jest na pozycji atakującego w Aluronie (przyszedł Karol Butryn), Norwid wykorzystał sytuację i sprowadził młodego reprezentanta Polski, który nie chciał być rezerwowym. Być może nie spełnia jeszcze w 100% pokładanych w nim oczekiwań, ale potencjał widać olbrzymi.

Klasę podczas ostatniego spotkania pokazał kanadyjski nabytek, rozgrywający Byron Keturakis, dysponujący znakomitą zagrywką. Szybko w drużynę wkomponował się powracający do świętego miasta, doświadczony środkowy Piotr Hain. Ekipa Norwida może liczyć także na jakość z ławki rezerwowych – zdecydowanym bohaterem wyjazdowego starcia z triumfatorami Ligi MIstrzów ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle był pochodzący spod Częstochowy 21-letni Mateusz Borkowski.

Radom zawodzi na całej linii

Czarni Radom, obok naszej drużyny, byli według większości ekspertów głównym faworytem do spadku. I trzeba przyznać, że te przewidywania się jak na razie sprawdzają. O ile terminarz, jak dotąd nie rozpieszczał zespołu z województwa mazowieckiego, tak ich gra nie pozostawia większej nadziei na regularne punktowanie. W siedmiu kolejkach przedostatnia drużyna ubiegłego sezonu ugrała tylko jednego seta.

Nasza drużyna jak na razie w pełni wykorzystała czynniki zewnętrzne, jakie spotykają rywali. Najpierw ZAKSA, totalnie przetrzebiona kontuzjami, a teraz Skra, która ma także wiele problemów. Szkoda jedynie meczu z AZS-em Olsztyn, w którym punkty były na wyciągniecie ręki. Na pewno jednak najbliższe tygodnie rysują się w jasnych barwach.

Na początku grudnia na obiekt przy ulicy Żużlowej zawitają właśnie radomianie i może to być jeden z kluczowych pojedynków tej kampanii. Na ten moment Norwid plasuje się na dwunastej lokacie, wyprzedzając zespoły Barkoma Lwów, Skry Bełchatów, GKS-u Katowice (z którym również zmierzy się za nieco ponad tydzień) i właśnie Czarnych.

Najpierw jednak w najbliższą niedzielę, w Hali Sportowej Częstochowa, podejmiemy Asseco Resovię Rzeszów. Z pewnością będzie trudno pokonać rywali, ale Norwid pokazał w tym sezonie, że może walczyć z najlepszymi.