Weekendowe granie zamykał mecz Stali Mielec z Legią Warszawa. Wojskowi w tygodniu grali mecz z Omonią i było widać po nich zmęczenie – szczególnie w drugiej połowie. Mecz skończył się remisem, ale wcale nie musiał. Legia zagrała słabo i gdyby mielczanie mieli wykończenie na jakimkolwiek poziomie, to na pewno by dziś wygrali.

Stal powinna ten mecz wygrać

Zacznijmy od fundamentalnej kwestii. Gdyby mielczanie mieli więcej treningów strzeleckich przed tym meczem, to spokojnie mogliby wygrać. To ile drużyna Stali miała sytuacji, to aż głowa mała. Sytuacji, ba, to nie były sytuacje – to były setki! W pierwszej połowie może mielczanie ich nie mieli, ale druga część gry, to prawdziwy festiwal nieskuteczności. A to Dadok razem z Getingerem sobie przeszkodzili i wywalili piłkę nad poprzeczkę w sytuacji z piątego metra, a to Szkurin, też z piątego metra, trafił wprost w Kobylaka, a potem Esselink na wślizgu strzelił w słupek. Bardzo nieskuteczna była Stal. Były też inne sytuacje, może nie stuprocentowe, ale one też powinny zakończyć się golem. Przykład Szkurina, który w jednej sytuacji zamiast zamknąć oczy i huknąć, to próbował lobować Kobylaka.

Legia miała wynik, ale potem dała się stłamsić

Dziwny to podtytuł, ale takie są fakty. Legia Warszawa, która w czwartek rozbiła Omonię, dała się stłamsić Stali Mielec. Mecz dla Wojskowych zaczął się dobrze, bo już w 12. minucie było 0:1. Skandaliczna strata w środku pola jednego z graczy mielczan, piłkę dostał Gual, zagrał na pamięć do Morishity i ten fajnym lobikiem pokonał Mądrzyka. Wydawało się, że wyrachowana Legia nie da sobie już nic w tym meczu zrobić, ale zapomnieliśmy, że mają oni w swoich drużynach Pankova. Ten zawodnik jest zdolny do wszystkiego.

I tak Pankov dostał piłkę w swoim polu karnym i zamiast ją wybić, zaczął kiwać. Messim to on jednak nie jest. Mało tego, nie jest on nawet Pululu, albo Rubenem Vinagre. Krykun szybko do niego dobiegł, wziął piłkę, no a Pankov nieudolnie próbował jeszcze naprawić swój błąd. Problem w tym, że nie dość, iż nie udało mu się go naprawić, to jeszcze pogorszył sytuację. Krykun został skopany, sędzia Arys po konsultacji z VAR-em pokazał karnego, Piotr Wlazło go wykorzystał i Stal Mielec nieoczekiwanie wyrównała.

Podobnie jak w przypadku Stali, problemem Legii była skuteczność. Ruben Vinagre dwoił się i troił, ale Gual, Chodyna i Kapuadi skutecznie partaczyli jego wysiłki. Jeśli masz takiego zawodnika, to bardzo często wystarczy tylko dołożyć głowę, lub nogę. To było jednak za trudne dla wyżej wymienionych zawodników i to później okazało się zgubne.

Druga połowa w wykonaniu Legii to jakieś kompletne nieporozumienie. Rozumiemy zmęczenie po czwartkowym meczu, ale panowie, Wy graliście ze Stalą Mielec… Co prawda w 63. minucie gola na 1:2 strzelił Augustyniak, ale potem Legia rzadko kiedy opuszczała swoją połowę. Ostatnie piętnaście minut to było prawdziwe oblężenie bramki Kobylaka. Tak jak pisaliśmy wyżej, gdyby nie to, że wykończenie Stali Mielec jest na zerowym poziomie, stołeczna drużyna przegrałaby dzisiaj ten mecz. Bramkarz Legii dzielnie się trzymał, ale na końcu popuścił metr przed toaletą i zapewnił Stali remis.

Prezent od Kobylaka

Doliczony czas gry, rzut rożny dla Stali, w polu karnym Legii wszyscy zawodnicy mielczan, łącznie z Mądrzykiem. Idzie wrzuta, główkuje Wlazło, piłkę łapie Kobylak. No ale właśnie, robi to tak nieudolnie, że wypuszczą ją z rąk i z najmniejszej odległości do siatki piszczelem pakuje ją Wolsztyński. Golazo.

Z drugiej strony żal byłoby Stali, gdyby ten mecz przegrała. Miała dużo sytuacji, o wiele więcej niż Legia. Mielczanie oddali 21 strzałów, Legioniści tylko osiem. A tak mają przynajmniej jeden punkt i są w miarę zadowoleni, bo pewnie mało kto w Mielcu liczył dziś na jakiś punkt. A Legia… miała okazje zmniejszyć stratę do czołówki, bo zarówno Lech, jak i Jagiellonia w tej kolejce zremisowali. Niewykorzystana szansa, ale trochę na własne życzenie. Jeśli bronisz się rozpaczliwie przed 13 w tabeli Stalą, to tak to się kończy.

Stal Mielec – Legia Warszawa 2:2

Zobacz też:

Jagiellonia atakuje, Pogoń kontruje – tak w kółko [RELACJA]