Po istnym blamażu w Porto, przyszedł czas na pojedynek z zawsze groźną Szkocją. Pojedynek, który miał zadecydować o tym, czy reprezentacja Polski w przyszłej edycji dalej będzie występowała w dywizji A Ligi Narodów. No i zdecydował. Polska spadła z pierwszej dywizji i w następnej edycji będziemy się kopali po czole w dywizji B. Tym razem nie przyjęliśmy pięciu bramek. Przyjęliśmy coś innego: mokrą szmatę w twarz.

Rotacji składem ciąg dalszy

Już przed piątkowym laniem, coraz więcej ludzi zwracało uwagę na to, że Michał Probierz ciągle rotuje kadrą, a zmiany te często są niczym nieuzasadnione. Niemniej jednak po meczu z Portugalią te dyskusje nasiliły się bardzo, bardzo mocno. A to, że Romanczuk raz jest powołany i gra w pierwszym składzie na Euro, a drugi raz nie jest nawet powołany, by potem znów zostać powołany i wystąpić w pierwszym składzie z Portugalią. A to, że na pozycji bramkarza nie ma stabilizacji i raz gra Bułka, a drugi raz Skorupski. A to, że powołanie dostaje Moder, na którego w Brighton patrzą z politowaniem. Można by tak wymieniać w nieskończoność. Rozpisywaliśmy się już o tym, że Probierz sprawia wrażenie jakoby grał w Football Managera w prawdziwym życiu. Różnica jest jednak taka, że w wyżej wspomnianej grze, opinia publiczna nie ma nic do gadania i zaprogramowani „kibice” nie zwracają na to uwagi. Można było się spodziewać, że Michał Probierz, pod naporem mediów, weźmie w końcu to do serca i choć raz postawi na skład, który grał ze sobą więcej niż dwa razy….

Nic z tych rzeczy. Michał Probierz znowu postanowił zamieszać, tylko że tym razem zrobił to w tak irracjonalny sposób, że wszyscy po raz kolejny zastanawialiśmy się, o co tu chodzi. Po kolei:

  • Obrona reprezentacji Polski w składzie: Kiwior, Walukiewicz i Piątkowski, nigdy wcześniej nie grała ze sobą od pierwszej minuty
  • Atak reprezentacji Polski w składzie: Buksa, Świderski, nigdy wcześniej nie grał ze sobą od pierwszej minuty
  • Na ławce wylądował Urbański, który jako jeden z nielicznych reprezentantów prezentował w meczu z Portugalią jakiś poziom, a od dłuższego czasu był pewnym punktem reprezentacji.

Maszyna losująca wybrała i trudno ten wybór podważać. Probierz przed meczem siadł, wrzucił wszystkie nazwiska do jednej miski, zamieszał ręką, no i cyk. Mamy to. Czy takie coś mogło przynieść coś dobrego? Mogło, bo graliśmy ze Szkocją, która – delikatnie mówiąc, potęgą futbolu nie jest, ale trzeba mieć jednak na uwadze, że nasze orły już nie raz pokazywały, że w starciu z nimi na 90 minut potęgą może stać się nawet reprezentacja Mołdawii. Tak więc czekaliśmy, z wypiekami na twarzy.

Piorunujący początek

Przez trzy minuty graliśmy jak Brazylia. Już w 2. minucie świetna piłka z środka pola do Szymańskiego, który chciał ją jeszcze dograć wzdłuż pola karnego. W konsekwencji piłkę przeciął szkocki obrońca, no ale mogliśmy mieć jakąś nadzieję, że to będzie nasz mecz. Oczywiście tak nie było, bo minutę później Szkocja już prowadziła. Szybka akcja w środku pola, piłkę otrzymał Ben Doak, wyłożył McGinnowi i proszę. 0:1. Przy tym golu kompletnie zawinił środek pola, bo umówmy się – Mcginn był kompletnie niepilnowany. Nadbiegał z środka pola i na logikę powinien przy nim być jeden z pomocników. Niestety w tej sytuacji byliśmy tak pogubieni, że Szkot miał całe wieki na zastanowienie się gdzie strzelić. Przymierzył po ziemi i trzeba było gonić wynik.

Cyrk w obu defensywach

To co się działo w tej pierwszej połowie, to aż ciężko skomentować. Dla oka to było fajne widowisko. Mnóstwo sytuacji zarówno pod bramką Skorupskiego, jak i Gordona. Skuteczność za to była tak tragiczna, że gdyby ten mecz oglądał jakiś kibic Portugalii, to nie mógłby się przestać śmiać. Nieudolność w finalizacji akcji była tak komiczna, że aż momentami przerażająca. Prawdziwym kilerem był w tej połowie Karol Świderski. Chłop na przestrzeni dziesięciu minut spieprzył dwie stuprocentowe sytuacje – jedną po podaniu Zalewskiego, a drugą po zamieszaniu w polu karnym. Wtórował mu Buksa, który również miał swoją okazję, ale strzelił w tak fatalny sposób, że jego strzał można by pokazywać w instruktażowych filmikach pt. „Jak nie kończyć akcji”. Ogólnie duet napastników reprezentacji Polski w tym meczu był tragiczny – do tego stopnia, że patrząc na nich, chciałoby się wysłać SMS o treści: „Pomagam”.

A Szkoci? Szkoci też byli w finalizacji fatalni. Oprócz tego, że zmarnowali sytuację sam na sam, to dwa razy obili aluminium. Gdyby obie drużyny były bardziej skuteczne, to wynik po pierwszej połowie mógł być hokejowy – 3:4 lub 5:5. Każda akcja była groźna, bo obie defensywy były dziurawe jak ser szwajcarski. Fajnie ujął to Jacek Laskowski: – Po tym meczu obie drużyny będą potrzebowały korepetycji z gry obronnej.

Taka prawda. Szkoda jedynie, że jak nasz rywal jest w czymś słaby, to my musimy być w tym elemencie jeszcze słabsi. W końcu to nasi przeciwnicy bramkę strzelili i na przerwę schodzili z jednobramkowym prowadzeniem. Całkowitym pomyleniem okazał się Moder, który – kto by się spodziewał – wyglądał jakby nie grał w ogóle w klubie. (Szok, prawda? Zawodnik, który nie gra w klubie, wygląda jakby nie grał w klubie)

Dalsze bombardowanie bramek, fantastyczny Piątkowski i Skorupski

Po meczu z Portugalią, jednym z niewielu, który zostawił po sobie pozytywne wrażenie był Kamil Piątkowski. Były zawodnik Rakowa jest w wybitnej formie w klubie, a po sieci latają skróty jego fantastycznych interwencji. W piątkowym meczu nie ustrzegł się błędów, ale trzeba powiedzieć, że w pojedynkach m.in z CR7 wyglądał przyzwoicie. W dzisiejszym meczu początek miał udany. Już w pierwszej połowie huknął prawą nogą, ale jego strzał sprzed pola karnego, obronił Gordon. Piątkowski się nie zraził i czekał dalej na swoją okazję. Ta nadeszła w 59. minucie. Zieliński wyłożył mu piłkę, a Kamil znów prawą nogą huknął pod ladę sprzed pola karnego. Piłka wylądowała w siatce i trzeba sobie powiedzieć wprost – to jeden z najpiękniejszych goli reprezentacji Polski w ostatnich latach. Prawdziwe cudo, majstersztyk.

Obrazu gry ten gol nie zmienił, bo dalej sytuacja była średnio co dwie minuty. Raz Polacy, raz Szkoci. W 65. minucie w bardzo dobrej sytuacji znalazł się Dykes, ale wtedy objawił nam się Skorupski. Chłop wyciągnął się jak struna i dosłownie czubkiem palców wybił piłkę ze światła bramki. Czy ta interwencja przesądziła o tym, że Łukasz powinien zostać „jedynką”? Powinna, ale czy tak się stanie, to nie wiadomo, bo przyjdzie następne zgrupowanie i znów okaże się, że Probierz postanowi dać jeszcze szansę Bułce, no bo przecież w poprzednim sezonie bił rekordy w Nicei….

Mokra szmata wróciła do reprezentacji Polski

No i brawo. Zremisowaliśmy ze Szkocją, która przecież jest piekielnie silna… No nie. Nie jest. Reprezentacja Polski jest w głębokiej fazie budowy. Obrona nie istnieje. Gdyby dzisiaj zamiast Szkotów, Polacy zagrali np. z reprezentacją Belgii, to istnieje dosyć duże ryzyko, że znowu skończyłoby się to laniem. Niepokoi jednak to, że…

Tak miała wyglądać końcówka artykułu, ale tak wyglądać nie będzie. Polacy dali sobie wepchnąć gola w ostatniej akcji meczu. Zalewski nie przykrył gościa, poszła wrzutka i cyk – spadamy do dywizji B. Czy na to zasłużyliśmy? Tak. Czy zasłużyliśmy na to, żeby spaść po tym meczu? Niekoniecznie, bo byliśmy w tym meczu tacy sami jak Szkocja, a jeśli już któraś drużyna zasłużyła na zwycięstwo, to nie była to drużyna Szkocji. Trzeba jednak pamiętać, że w Glasgow my też nie zasłużyliśmy na zwycięstwo, a jednak wygraliśmy po karnym Piątka w doliczonym. Karma do nas wróciła.

Ślizgamy się. Po prostu się ślizgamy. Może to i dobrze, że ten proceder został ukrócony. Jesteśmy mierni. Kiedyś potrafiliśmy co jakiś czas wygrać z drużyną z czołówki. Potem już nie wygrywaliśmy z czołówką, ale wygrywaliśmy ze średniakami. Teraz nie potrafimy już wygrać z nikim. W przyszłej edycji Ligi Narodów zagramy w dywizji B i bez wątpienia jest to nasz poziom. Jesteśmy za słabi na granie z takimi drużynami jak Szkocja, Portugalia i Chorwacja. Nasz trener zmienia skład jak rękawiczki i bez powodu wyrzuca z niego piłkarzy, którzy dają najwięcej (Urbański). Prezesem naszego związku jest Cezary Kulesza i tego chyba nie trzeba już bardziej przybliżać. Facet ten, gdyby głosowanie było powszechne, nie miałby żadnych szans na reelekcję. I tak to się kręci. Może za jakieś trzydzieści lat będziemy mieli kadrę, która dostarczy nam pozytywnych emocji i na jej mecze będziemy czekali.

A co do Probierza… Z całym szacunkiem: Panie Probierz. Gdyby Ci Szczęsny karnego w Cardiff nie obronił, to byłbyś zaliczany do grona najgorszych selekcjonerów reprezentacji Polski w XXI wieku

ZOBACZ TEŻ:

Nieustanny brak odpowiedzi. Zagubiona tożsamość kadry Michała Probierza