Sobotnie granie w Ekstraklasie kończył mecz Legii z Cracovią. Dla Wojskowych był to ostatni domowy mecz w tym roku. Podrażniona wysoką porażką w Poznaniu Legia, wygrała z Cracovią i doskoczyła do Pasów na jeden punkt. Mecz był bardzo przyjemny do oglądania i zdecydowanie zasługiwał na nazwanie go hitem kolejki. Fenomenalnie w Legii prezentował się Ruben Vinagre.

Świetna połowa Legii

Legia przed przerwą na reprezentację dostała manto w Poznaniu. Apetyty były duże, bo przecież sam Goncalo Feio przed meczem drwił z Lecha. Na boisku to jednak piłkarze Lecha zadrwili z Legii i skończyło się 5:2. Widać było w Legii tę chęć zadośćuczynienia kibicom tamtego meczu i spotkanie z Cracovią to pokazało. Wojskowi od początku ruszyli do ataku, a Pasy chyba były zaszokowane takim obrotem spraw. Przez pierwsze 15. minut Cracovia jeszcze próbowała się odgryzać i co jakiś czas robić wypad w pole karne Legii, ale skutku to jednak nie odniosło. Legia cisnęła i dopięła swego. W jednej z akcji Kapustka oddał strzał na bramkę, a ręką zablokował go Skovgaard. Piotr Lasyk podyktował jedenastkę, a do niej podszedł ten, który tego karnego wywalczył, czyli Kapustka. Pewna egzekucja, 1:0.

Cracovia w tym momencie zniknęła. Nie było jej na boisku. A Legia? A Legia była dzisiaj w takiej dyspozycji, że to się po prostu na zespole z Krakowa zemściło. W 26. minucie było już dwa zero za sprawą niesamowitego performencu Rubena Vinagre. Chłop gra w innej lidze. Najpierw założył siatkę piłkarzowi Cracovii, potem przedryblował dwóch kolejnych, a na koniec idealnie wrzucił na głowę Guala. Wymowne po tym golu było zachowanie piłkarzy Pasów, którzy chyba zorientowali się, że jak tak dalej pójdzie to przyjmą w Warszawie dziś piątkę. Zawodnicy przyjezdnych zebrali się na środku swojej połowy i w kółku zaczęli dyskutować nad obecnym stanem rzeczy. Wygląda na to, że poskutkowało.

W grze wiele się nie zmieniło, ale w wyniku już tak. Cracovia miała rożnego, obrona Legii, a konkretnie Pankov zachował się jak 80-letni dziadek, któremu brakuje refleksu i Kalmann tyłkiem wcisnął bramkę kontaktową. Oczywiście była ona całkowicie niezasłużona, ale przez kolejne kilka chwil Pasy poczuły wiatr w żaglach. Legia nawet mimo straty gola z przypadku pokazała, że potrafi sobie z tą sytuacją poradzić, bo od razu rzuciła się do kolejnych ataków.

Pięć minut zajęło Wojskowym strzelenie trzeciej bramki, ale trzeba podkreślić, że komediodramat w obronie odstawiła Cracovia. Strzelec bramki – Urbański, był kompletnie niepilnowany i mógł spokojnie przymierzyć głową. No jeśli gonisz wynik i jesteś na fali, to nie możesz od razu tracić takiego gola. Równie ładna była wrzutka Wszołka – idealnie na głowę Urbańskiego. Bardzo fajna była ta pierwsza połowa. Cztery bramki, efektowna gra Legii i przede wszystkim super doping. Zastanawialiśmy się, czy Cracovię będzie jeszcze stać na odwrócenie przebiegu tego meczu, bo w pierwszej połowie argumentów za bardzo nie mieli. Niemniej jednak żadna drużyna w tym meczu nie zabiła futbolu, a więc było za co chwalić.

Cyrk na trybunach

Warto przytoczyć sytuację po gwizdku kończącym pierwszą połowę. Kibice Cracovii postanowili podjąć próbę przedarcia się na sektor rodzinny. Bardzo odważnie. Należy pokłonić się kibicom Pasów, bo rodziny pouciekały. Dominacja genetyczna. A tak na poważnie. coś strasznego. O ile jeszcze można zrozumieć starcia między zgorzałymi fanatykami, tak atakowanie rodzin z dziećmi? Wstyd Cracovio…

Legia miała mecz pod kontrolą, ale Gual postanowił dostarczyć kibicom emocji

Druga połowa była nudniejsza niż pierwsza, co nie znaczy, że nic się w niej nie działo. Na dobrą sprawę Legia powinna mieć kolejne bramki, bo swoje sytuacje miał Gual. Świetne rajdy przeprowadzał Vinagre. Cracovia też miała swoją szansę. Po jednej z akcji zakotłowało się pod linią bramkową Wojskowych, ale w ostatniej chwili piłkę wybił obrońca. Legia odpuściła i to się zemściło.

Gual postanowić sprawić, że w tym meczu jeszcze jakieś emocje będą. I sprawił. Chłop zamiast wybić piłkę, to zaczął się bawić z nią w polu karnym. Potem, gdy został przyciśnięty, to pokazał, że jego umiejętności obronne są zerowe i źle zastawił piłkę. W konsekwencji Maigaard strzelił gola kontaktowego i Legia do końca musiała drżeć o wynik.

Do remisu wiele nie brakowało

Jesteśmy ciekawi, jak wielka byłaby złość w Warszawie, gdyby Legia tego meczu nie wygrała. W doliczonym czasie Legia powinna wsadzić dwie, a nie wsadziła żadnej. Najpierw Luquinhas zmarnował sam na sam, a potem wygłupił się Alfarela. Mało brakło, a Cracovia rzutem na taśmę, by wyrównała. 93. minuta, rzut rożny i piłka po strzale głową, dosłownie o centymetry mija bramkę Legii. Potem znowu się zakotłowało, a sędziowie sprawdzali czy Cracovii nie należy się rzut karny. Ostatecznie Piotr Lasyk mecz zakończył, a Wojskowski wygrali, choć nie bez stresu.

ZOBACZ TEŻ:

Lech Poznań pewnie pokonał Gieksę i umacnia się na pozycji lidera [RELACJA]