30 listopada miał miejsce ostatni wyjazd Rakowa Częstochowa podczas fazy grupowej tegorocznej Ligi Europy. I wydaje się, że udało się przebić wcześniejsze wyprawy do Bergamo i Lizbony. Fantastyczna postawa cżęstochowian nie tylko tych w meczowych trykotach, ale też i tych w szalikach i barwach z pewnością pomogła zespołowi w dopisaniu pierwszych, historycznych trzech punktów.

Wieczór rozpoczął się od przemarszu. Sympatycy naszej drużyny z mocnym wsparciem ekip węgierskiego Videotonu, Chemika Kędzierzyn-Koźle i Stomilu Olsztyn, łącznie w sile około ponad pół tysiąca osób zaczęli zbierać się na Hauptplatz pod miejscowym ratuszem kwadrans przed 17:00, a po tej godzinie wyruszyli w gorącej atmosferze na stadion Sturmu, podczas parokilometrowego spaceru nie zabrakło pirotechniki. Po w miarę sprawnym wejściu, pierwsi kibice pojawili się na sektorze gości Merkur Areny, ulokowanej pomiędzy galerią handlową, a blokowiskami, jeszcze przed godziną 18:00.

Przez całe 90 minut meczu, a nawet znacznie więcej, bo również jeszcze zanim rozbrzmiał pierwszy gwizdek oraz w trakcie świętowania zwycięstwa czerwono-niebieskim towarzyszył fantastyczny doping, który u każdego z nas przebijał się w telewizyjnym odbiorniku. Medaliki na drugą część przygotowały także oprawę, „Za barwy, za przyjaciół, za Raków, za (…) Tysiące kilometrów na szlaku”

Na stadionie pokazał się także serbski fanklub Vladana Kovacevica, który przybył specjalnie do Austrii, żeby zobaczyć swojego idola. Z pewnością jego członkowie muszą być dumni po tym występie naszego bramkarza. Nie odnotowano starć ze służbami, ale po spotkaniu pod obiektem nie zabrakło przygód. Jeden z autokarów jeszcze przed zabraniem kibiców uderzył w pobliski budynek, co nie było przyjemnym akcentem z racji bardzo niskiej temperatury na zewnątrz. Wszyscy jednak wrócili bądź wrócą szczęśliwie do Częstochowy.