fot. Marek Osuchowski/Biuro Prasowe KS Norwid Częstochowa

Exact Systems Hermapol Norwid Częstochowa po spotkaniu pełnym dramaturgii przegrał z GKS-em Katowice 2:3 w ramach dziewiątej kolejki PlusLigi. Nasza drużyna wypuściła z garści zwycięstwo i nie pozwoliła sobie na zbudowanie większej przewagi w tabeli rozgrywek.

I set

Mecz rozpoczął się mocnym uderzeniem częstochowian. Najpierw przechodzącą piłkę wykorzystał Damian Kogut, który od początku ciągnął naszą drużynę, a następnie punkt bezpośrednio z zagrywki zdobył Rafał Sobański. Przewagę do trzech oczek powiększył Dawid Dulski, ale ta została szybko roztrwoniona, gdy w pole serwisowe udał się Jakub Jarosz. Asa dołożył Lukas Vasina i to Norwid musiał dotrzymywać kroku rywalowi. Niestety, jeszcze przed dziesiątym punktem gospodarze odskoczyli, bo skontrowany został Bartłomiej Janus. Na starcie drugiej części seta miejscowi minimalnie powiększyli zaliczkę, choć wcześniej mieliśmy pojedyncze okazje do wyrównania. Pierwszy time-out wzięty przez trenera Leszka Hudziaka nie przyniósł skutku, więc nasz szkoleniowiec błyskawicznie zdecydował się na drugi. Wtem udało się podwójnie zapunktować i zareagować musiał opiekun ekipy ze Śląska. Katowiczanom wkradły się kolejne błędy, a my zwietrzyliśmy szansę na odwrócenie losów partii. Za dużym udziałem Sobańskiego udało się obronić trzy piłki setowe pod rząd i doprowadzić do remisu. Gospodarze zmarnowali również czwartą okazję, a następnie na prowadzenie za sprawą kontrataku Koguta powrócili częstochowianie. Ale co z tego, skoro znów mieli oni wielkie trudy z przyjęciem serwisu Jarosza. Wtedy klasę ponownie pokazał Dulski. Akcja, którą przechylił na naszą stronę przy wyniku 29-29 zasługiwała na najwyższe uznanie. Jednakże nie wykorzystaliśmy kolejnych dwóch piłek setowych, a przedostatni zespół PlusLigi wytargał pierwszą partię na przewagi, kiedy grę zaczynał Marcin Waliński, dwukrotnie zaskakując naszych siatkarzy.

II set

W pierwszym ataku drugiego seta zatrzymany po nieporozumieniu z Keturakisem został Dulski. Mimo wszystko, to Norwid jako pierwszy zdołał zbudować nieznaczną przewagę. Ekipa ze świętego miasta miała kilka piłek na cztery oczka różnicy, ale nie minęła chwila, a na tablicy z powrotem widniał remis. Częstochowianie nadal potrafili zaskakiwać przeciwników, jednak przy pomocy Jarosza katowiczanie ponownie odrobili dwupunktową stratę. Mieli nawet kontrę na objęcie prowadzenia, lecz potrójny blok świetnie postawili przyjezdni. A jako, że historia lubi się powtarzać, to po pomyłce Walińskiego dwa punkty zaliczki z powrotem miał beniaminek. Kolejną okazję na odskoczenie na trzy oczka zmarnował Sobański, ale w znakomitym stylu zrehabilitował się przy zagrywce, kiedy najpierw nieprzygotowany atak po przyjęciu gospodarzy został potrójnie zablokowany, potem przechodzącą piłkę wykorzystał Dulski, później z kontrataku skuteczny był Kogut, a na koniec ścianę przy siatce ponownie postawił Janus. Różnica wynosiła już sześć punktów. Trener Grzegorz Słaby skorzystał z obu przerw, GKS był bardzo zdeterminowany do powrotu, w nasze szyki wkradła się lekka nerwowość, ale doskonała dyspozycja Damiana Koguta i Piotra Haina pozwoliła wyrównać stan rywalizacji, wygrywając seta aż siedmioma punktami.

III set

Sobański na fali udanej końcówki, zaczął od asa w trzeciej partii, ale zaraz po tym został w siatce. Chwilę później na taśmie dał się złapać Janus, lecz ze swojego, wysokiego poziomu dalej nie schodził Kogut. Prowadzenie udało się odzyskać za sprawą bloku na Jaroszu. Niedługo potem zatrzymać dali się również Waliński i Vasina i mieliśmy w garści trzypunktową przewagę, Bardzo swobodnie poczuł się serwujący Byron Keturakis, który sytuacyjnym atakiem podwyższył na cztery oczka. Była szansa nawet na pięć, jednak skontrowany został Sobański. Co się odwlecze, to nie uciecze. Nasz atakujący ponownie dołożył swoje z serwisu, a po świetnej defensywie częstochowianie wygrywali już 7-13. W zapaści znaleźli się gospodarze. Pierwsza długa akcja po przerwie zarządzonej na ich prośbę, przez nieudaną kiwkę wylądowała na aucie. Następną kontrę wykorzystał Kogut. GKS Katowice mógł się czuć naprawdę sfrustrowany, ale w końcu nadszedł nieco gorszy moment Norwida. Po dwóch punktach przegranych w dziwnych okolicznościach czas zasygnalizował Leszek Hudziak. Zaraz po tym pomylił się Kogut, nie kończył też Dulski, ale na nasze szczęście miejscowi marnowali kontry. Bardzo dużą rolę w żelaznej obronie odgrywał japoński libero Sho Takanashi. Po naszej stronie wciąż dobrze funkcjonował serwis, który na początku meczu pozostawiał sporo do życzenia. Katowiczanie do końca zdołali odrobić tylko jeden z siedmiu punktów straty. Norwid zakończył seta skutecznym blokiem i już wiedział, że z pustymi rękoma ze stolicy województwa śląskiego nie wyjedzie, a wręcz jest na dobrej drodze po zwycięstwo za trzy punkty.

IV set

Miejscowi zaczęli czwartego seta tak samo, jak przyjezdni trzeciego. Piłka niefartownie po taśmie spadła na naszą połowę. Reakcja była natychmiastowa, najpierw długi atak skończył w końcu Kogut, a później skontrował rywali Dulski. Vasina kolejny raz nie pocelował z lewej strony i szybko mieliśmy wszystko w swoich rękach. Błyskawicznie udało się podwyższyć prowadzenie do pięciu oczek po następnej wykorzystanej kontrze Dulskiego, potrójnym bloku i poprawionym uderzeniu Sobańskiego. Przez pewien czas trzymaliśmy dystans, ale nagle dwa bliźniacze asy zaserwował Łukasz Usiński. Taktyczna przerwa Leszka Hudziaka zdołała wybić zagrywającego z rytmu. Były kolejne nerwowe chwile, gdy dopiero za trzecim podejściem punktował Kogut lub po skosie pudłował Sobański, ale powoli zbliżaliśmy się do końca. Potem jednak kontrę po prostej wykorzystał Jarosz i przewaga wisiała na włosku. Gdy przydarzyła się okazja na ponowne odskoczenie, to przy rezultacie 15-17 zepsuliśmy dwa kontrataki. Zaraz po tym za pole gry piłkę wybił Kogut i mieliśmy remis. Następne sześć akcji to punkt za punkt, aż po przygotowanym ataku z przechodzącej piłki gospodarzy na prowadzenie wyprowadził znów Jarosz. Potem fantastyczną obroną wykazał się Dulski, a Sobański z Janusem popisali się blokiem. Niestety od tego momentu to katowiczanie byli przy głosie, złe zachowanie Keturakisa w bloku uniemożliwiło akcję z kontry, atak ze środka wyrzucił Janus, a Sobański został zatrzymany. GKS miał dwie piłki setowe. Za pierwszym razem z opresji wyszedł nasz doświadczony atakujący, a po chwili przy decydującej piłce skuteczny blok postawił Dulski! W następnej akcji było blisko powtórki z rozrywki, ale po heroicznej defensywie i kontrze miejscowych nie mogliśmy się cieszyć. Wybroniliśmy kolejną piłkę setową, mieliśmy następną kontrę, ale tym razem Dulski sam został zablokowany. Przy wyniku 26-25 dla katowiczan szansę od losu otrzymał Kogut, który mógł poprawić swój atak. Późniejszy atak Jarosza i kontra Vasiny po bloku przechyliła szalę zwycięstwa na stronę katowiczan i doprowadziła do tie-breaka.

V set

Piątą partię rozpoczęli miejscowi, Norwid nie mógł znaleźć sposobu na złamanie ataku podopiecznych Grzegorza Słabego i to Kogut został w końcu zatrzymany. Nie pozwoliliśmy gospodarzom cieszyć się zbyt długo, bo blok postawił w odpowiedzi Janus. Niestety sami sobie ponownie skiepściliśmy sytuację, gdy nie skończył ani Sobański, ani Dulski. Potem Dulski nie znalazł rąk i mieliśmy już trzy punkty straty. Następnie w polu serwisowym pojawił się Keturakis i mogła pojawić się nadzieja, ale na takim poziomie trzeba wykorzystywać akcje z przechodzącej piłki, czego nasza drużyna nie uczyniła. Wyciągnęliśmy jednak wnioski, po podpowiedziach od trenera Hudziaka, następna szansa została już wykorzystana przez Koguta i kilku chwil na oddech potrzebowali gospodarze. Po zagrywce Janusa nasz przyjmujący miał piłkę na wyrównanie, ale blok ponownie dał o sobie znać… Potem akcji skończył również Hain i katowiczanie mieli trzy piłki meczowe. Wykorzystali pierwszą, po skutecznym bloku Usowicza, który dał kapitalną zmianę.

Norwid dopisuje zatem do swojego dorobku jeden punkt, a GKS Katowice dwa. Możemy mówić o niewykorzystanej szansie, ale szansa na rehabilitację nastąpi już w przyszły czwartek. Do Częstochowy przyjeżdżają zamykający tabelę Czarni Radom.

GKS Katowice – Exact Systems Hemarpol Częstochowa 1:3 (33-31, 18-25, 19-25)

GKS Katowice: Saitta (3), Jarosz (29), Krulicki (6), Adamczyk (3), Vasina (18), Waliński (19), Mariański (L) oraz Kvalen (1), Domagała (1), Usowicz (7)

Exact Systems Hermapol Częstochowa: Keturakis (2), Kogut (26), Janus (12), Sobański (18), Dulski (21), Hain (8), Takanashi (L) oraz Borkowski, Espeland

MVP: Jakub Jarosz