Kovacević, Bieszczad, Tsiftsis, Sahinovic, Trelowski, Dziekoński, Rajczykowski, Mądrzyk, Muszyński, Kubik, Żółtak, Białka. Dwanaście nazwisk. To bramkarze, którzy byli choć przez moment w kadrze pierwszej i drugiej drużyny Rakowa w tym sezonie. Niektórzy się ze sobą oczywiście mijali, jednak liczba i tak robi wrażenie. Pytanie – czy w tym szaleństwie jest metoda?

Pierwsza drużyna

Jak wiadomo, większość trenerów preferuje, aby w jego zespole byli trzej bramkarze. Najczęściej dwójka z nich to bramkarze typowo pierwszego zespołu, a trzeci to junior zbierający szlify w rezerwach. Na starcie obecnego sezonu w kontekście gry w pierwszej drużynie Rakowa rozważani mogli być Vladan Kovacevic, Kacper Trelowski, Xavier Dziekoński, Jakub Mądrzyk i ewentualnie Jakub Rajczykowski. Niepewna była wówczas przyszłość „jedynki”, czyli Vladana, choć niewielu spodziewało się, że odejdzie przed końcem eliminacji do europejskich pucharów. Szukano zatem najlepszego rozwiązania kwestii bramkarza numer dwa. I tu, kolokwialnie mówiąc, zaczęło się szukanie kwadratowych jaj. Na wstępie odrzućmy z grona wymienionych wcześniej bramkarzy Rajczykowskiego i Mądrzyka. Pierwszemu było zbyt daleko do poziomu Ekstraklasy, dla drugiego zaś naturalną droga po pobycie w Stomilu Olsztyn było dalsze wypożyczenie. Pozostała zatem dwójka – Trelowski/Dziekoński. Pierwszy dobrze spisywał się w roli zmiennika w mistrzowskim sezonie Rakowa. Co prawda nie pomógł w serii rzutów karnych w finale Pucharu Polski, jednak przez całą jego edycję bronił co najmniej przyzwoicie. Naturalne zatem wydawałoby się dalsze stawianie na Kacpra jako zmiennika Vladana, który – jak wówczas spekulowano – raczej prędzej niż później odejdzie z klubu. Problemem było jednak to, że Trelowski być dalej „dwójką” nie chciał i wolał pójść na wypożyczenie, gdzie będzie grać – decyzja, którą można zrozumieć. Ze zrozumieniem podeszli do tego także włodarze Rakowa, którzy wypuścili Kacpra na wypożyczenie, tak, aby częstochowski talent mógł się rozwijać.

Zatem skoro klub nie chciał marnować czasu swojego wychowanka na to, aby był jedynie drugim bramkarzem, idealną alternatywą wydawał się Xavier Dziekoński. Zawodnik o ekstraklasowym doświadczeniu, ściągnięty z Jagielloni Białystok po tym, jak znalazł się na piłkarskim zakręcie. W trakcie pobytu w Częstochowie nie zdobył jednak uznania sztabu szkoleniowego i także odszedł na wypożyczenie, w dodatku z opcją wykupu.

Wypożyczalnia bramkarzy in/out

Raków postanowił załatać dziurę spowodowaną wypożyczeniami bramkarzy z klubu, wypożyczając bramkarzy do klubu. Logiczne, prawda? Zatem za dwójkę Trelowski/Dziekoński przyszła dwójka Bieszczad/Tsiftsis. Pierwszy przybył już w czerwcu, jeszcze przed odejściem wspomnianej dwójki, w dodatku w okresie, gdzie dużo mówiło się o ewentualnym opuszczeniu klubu przez Vladana Kovacevica.

Bieszczad przychodził do Rakowa mając rozegrane 25 spotkań w Ekstraklasie, zatem posiadał porównywalne wówczas doświadczenie do Dziekońskiego. Miewał w Zagłębiu Lubin mecze, w których ratował punkty dla swojego zespołu. W sierpniu 2022 roku zapracował na nowy kontrakt w drużynie Miedziowych. Można było uznać, że będzie on bezpieczną opcją numer 2 do czasu powrotu do klubu np. Trelowskiego.

Niedługo później wydarzyła się jednak sytuacja, której osobiście do dziś nie potrafię zrozumieć. Włodarze Rakowa postanowili, że w klubie przyda się jeszcze jeden bramkarz. Wartościowych zawodników nigdy za wiele. Problem jednak w tym, że ten piłkarz swoim CV krótko mówiąc nie powalał.

23-letni Grek z 45 meczami w tamtejszej Super Lidze. W dodatku w zespole środka tabeli.

Aha, Tsiftsis przyszedł, aby zwiększyć rywalizację na swojej pozycji.

Druga drużyna ma naśladować pierwszą

W każdym szanującym się klubie zespoły będące niżej w hierarchii powinny dostosowywać się do standardów narzucanych przez pierwszą drużynę. Dlatego też wzorem „jedynki”, w „dwójce” także panuje chaos związany z bramkarzami. Fakty są takie, że w zespole rezerw okazjonalnie bronili oczywiście Bieszczad z Tsiftsisem (faktycznie, jest to dowód na zwiększenie rywalizacji) w zależności od tego, kto z nich trafił na ławkę pierwszego zespołu. Na jesień swoje minuty dostał tam także Hubert Muszyński (zrozumiały ruch – młody, zdolny bramkarz powinien się ogrywać w rezerwach), zdarzało się, że do bramki trafiał także Alex Żółtak. Mało? To dopowiem, że całkiem niespodziewanie rundę wiosenną w bramce rezerw rozpoczął może już nieco zapomniany Oskar Kubik, który – nawiasem mówiąc – na inauguracje zdołał obronić rzut karny i wydatnie pomóc drużynie w zwycięstwie. Obecnie do tego grona można już także doliczyć Muhameda Sahinovicia.

Sześć nazwisk, jedno miejsce w bramce, 24 spotkania.

Bramkarze poza gniazdem

Wielu wymienionych na początku tekstu bramkarzy nie znajduje się obecnie w Rakowie, a w klubach, do których zostali wypożyczeni. Zaczynając od pozytywów – płynnie i mądrze prowadzona jest kariera Jakuba Mądrzyka. Jakiś czas temu pisaliśmy o nim tekst, sugerując, że może zostać przyszłą „jedynką” Rakowa:

W rozwoju Mądrzyka z pewnością ogromny udział ma trener Karol Kuczera, który towarzyszył mu w akademii. Do dnia dzisiejszego rozmawiają ze sobą po meczach, analizując grę Kuby i starając się wyłapać ewentualne niedociągnięcia, aby móc lepiej zaprezentować się w kolejnych spotkaniach.

Po udanym wypożyczeniu do Stomilu Olsztyn, gdzie Jakub grał na poziomie 2. ligi, obecnie bramkarz z Częstochowy występuje regularnie na zapleczu Ekstraklasy w Miedzi Legnica. Młodzieżowiec jest chwalony za swoje występy, co zaowocowało powołaniami do kadry Polski u21.

Za kolejne niezłe wypożyczenie można uznać pobyt Jakub Rajczykowskiego w Skrze Częstochowa. Na jego temat także niedawno pisaliśmy tekst:

Młody golkiper jest obdarzony świetnymi warunkami fizycznymi. Mierzy 196 cm wzrostu dzięki czemu dysponuje sporym zasięgiem ramion. Dobrze radzi sobie z grą na przedpolu, a jego największą zaletą jest kapitalna gra na linii.

Rajczykowski jest o dwa lata młodszy od Mądrzyka, zatem ogrywanie się na poziomie 2. ligi jest dla niego w tej chwili idealnym scenariuszem. Co prawda jesienią nie grał, bo dobrze dysponowany był Karol Szymkowiak, jednak po jego odejściu ze Skry do bramki wskoczył Rajczykowski. I póki co nie zawodzi, a Skra dzielnie broni się przed spadkiem pomimo trudnej sytuacji w klubie.

Szczebel niżej, bo do 3. ligi, wypożyczony został Hubert Muszyński. Wychowanek ZAP Zbąszynek powrócił w znane sobie wielkopolskie rejony i broni obecnie dostępu do bramki Noteci Czarnków. Jego zespół znajduje się w środku tabeli II grupy 3. ligi. Na wiosnę wystąpił już w siedmiu ligowych spotkaniach, a ostatnio trafił nawet do „11” kolejki swojej ligi.

No i dochodzimy do wypożyczenia, którego nie da się obronić na żadnym poziomie. Fakt, że Trelowski chciał odejść do ekstraklasowego klubu jest jak najbardziej zrozumiały. Raków mógłby w lipcu tego roku otrzymać z powrotem chłopaka, który ma zbudowaną pewność siebie i jest ograny na najwyższym szczeblu. Jednak wybór klubu, gdzie miałby grać okazał się katastrofą.

W pewnym momencie głośno mówiło się, że „Trelu” trafi do Stali Mielec. Wybór idealny. Klub, który ogrywał już bramkarza Lechowi, a teraz robi to Legii. Klub, w którym potrzebują młodzieżowca w bramce, gdzie bramkarze mają sporo roboty, a jednocześnie nie jest to klub rozpaczliwie broniący się przed spadkiem. Coś jednak na pewnym etapie nie poszło jak należy i ostatecznie Kacper trafił do Śląska. I oczywiście można mówić, że wrocławianie też byli klubem dołu tabeli, że Rafał Leszczyński czy Matus Putnocky nie wydawali się rywalami nie do wygryzienia. Ale fakty są takie, że Śląsk nie musiał mieć w bramce młodzieżowca, bo chociażby ma solidnego Łukasza Bejgera. Co więcej, Trelu po dostaniu zaledwie jednej szansy, notabene w spotkaniu w Mielcu, został schowany do szafy. Efekt? Praktycznie stracony rok.

Komentarz

Bramkarze to dość spory kamyk w bucie włodarzy Rakowa. Do opisu tego, jaką politykę prowadzi klub w związku z tą pozycją pasowałoby znane polskie przysłowie o indyku, który myślał o niedzieli, a w sobotę stracił głowę.

Zdecydowaliśmy się w tym okienku transferowym na wypożyczenie naszych młodych bramkarzy, by mieli większe szanse na zbieranie cennych minut na boisku. Zależy nam jednak, by zachować rywalizację na tej pozycji, dlatego pozyskaliśmy Kacpra Bieszczada, a teraz Antonisa, licząc, że każdy z nich rozwinie swoje umiejętności i będzie stanowić wartość dla tej drużyny.

To słowa Roberta Grafa, ówczesnego dyrektora sportowego Rakowa, świeżo po sprowadzeniu do Rakowa bramkarza z Grecji.

Zarówno on, jak i Bieszczad mieli być „zapchajdziurami” na jeden sezon, aby przeczekać okres dojrzewania Trelowskiego czy Mądrzyka. Efekt jest taki, że Grek po jednym występie chyba tak zdenerwował trenera Szwargę, że więcej szans nie dostał, a Kacper Bieszczad wydatnie przyczynił się do ostatniej katastrofy w Radomiu. Pozostaje pytanie, czy aby na pewno istniała konieczność wypożyczania w tym samym momencie wszystkich swoich zdolnych bramkarzy? O ile kariera Mądrzyka jest prowadzona wzorowo, a Dziekoński odszedł, bo prawdopodobnie już liczono na to, że jeśli zacznie dobrze grac w Koronie to uda się go sprzedać – to dlaczego, np. zimą nie zdecydowano się na ściągnięcie z powrotem Trelowskiego, który znacząco przegrywa rywalizację w Śląsku? Być może on nie popełniłby tak rażących błędów w Radomiu. Co więcej – w obecnej, niepewnej sytuacji Vladana, w kontekście którego mówi się o drobnym urazie kolana, ale nieoficjalnie wiadomo, że absencja w meczu z Radomiakiem była spowodowana również sprawami pozazdrowotnymi i odpoczynkiem mentalnym, przy osłabionej pozycji w drużynie nie ma dla niego alternatywy. Może zdarzyć się tak, że w arcyważnym spotkaniu z Legią w bramce zadebiutuje Muhamed Sahinović.

Jego transfer to także zagadka. Zakładać należy, że latem definitywnie z klubem pożegna się Vladan Kovacevic. Zatem skoro klub tak bardzo stawiał na to, aby ogrywać swoich młodych bramkarzy, których masowo wysłał na wypożyczenia – to należałoby się spodziewać, że mają wskoczyć w miejsce Bośniaka. Tymczasem wydaje się, że przyszły sezon Raków rozpocznie z będącym niewiadomą Sahinoviciem, Trelowskim, który może ten sezon spisać na straty i Mądrzykiem, który wydaje się być wielkim talentem, jednak nie ma doświadczenia w Ekstraklasie.

No chyba, że klub znowu kupi lub, o zgrozo, wypożyczy kolejnego bramkarza…