Steam Hemarpol Norwid Częstochowa po niełatwym pojedynku wygrał z Indykopoem AZS Olsztyn 3:2 na początek dwunastej kolejki siatkarskiej PlusLigi. Drużyna Cesara Douglasa Silvy odniosła dziewiąte zwycięstwo w tym sezonie i już piąte z rzędu!
Po imponujących triumfach nad czołowymi polskimi ekipami, starcie z olsztynianami mogliśmy traktować przed pierwszą piłką jako kolejne spotkanie-pułapkę dla błękitno-granatowych, którzy w meczach z niżej notowanymi rywalami czasem gubią koncentrację. Dodatkowo AZS to powoli odradzające się rozczarowanie początku rozgrywek. Po serii fatalnych wyników na starcie, biało-zieloni zdecydowali się na zmianę na ławce trenerskiej. Z klubem po niespełna pół roku pożegnał się Juan Manuel Barrial, a jego obowiązki przejął Marcin Mierzejewski. Na początku listopada ekipa z Warmii i Mazur w niezłym stylu pokonała w ważnym pojedynku GKS Katowice, a tydzień przed przyjazdem pod Jasną Górę urwała jeden punkt we własnej hali PGE Projektowi Warszawa. To był więc sygnał, że goście mogą w ten piątek napsuć częstochowianom krwi i spróbować wydostać się ze strefy spadkowej.
Mistrzowie tie-breaków
Tak rzeczywiście było i już od premierowych wymian Norwid mógł się przekonać na własnej skórze o sile rywala w wybloku i obronie. Jakość Jana Hadravy i Nicolasa Szerszenia stanowiła fundament pod wiarę w sukces olsztynian przy Żużlowej. Gospodarze powoli wchodzili w ten mecz i napędzali się z każdą akcją, skutecznie odrabiając straty. Ale w końcówce otwierającego seta więcej sprytu wykazali przyjezdni i asem serwisowym ustawili się w ostatnich fragmentach tej partii, wychodząc na prowadzenie. Pierwsza część drugiej odsłony również musiała zmartwić miejscowych kibiców, bo przy stanie 7:7 pięciopunktową serię złapał AZS. Ubiegłoroczny beniaminek był jednak w stanie zresetować głowy i po krótkiej przerwie zdobył 18 z 24 następnych punktów, w imponujący sposób odwracając losy seta! I choć wydawało się, że od tego czasu będzie dla Norwida tylko lepiej, to w trzeciej partii olsztynianie nie ustąpili nawet na krok.
Po fascynującej wymianie ciosów graliśmy na przewagi, a po trzech zmarnowanych piłkach setowych przez gospodarzy, pierwszą okazję do zamknięcia wykorzystali goście, którzy byli już pewni wywiezienia na północ przynajmniej oczka. Rozdrażnieni częstochowianie nie czekali i od początku czwartego seta rozpoczęli budowanie zaliczki, którą bez żadnych problemów utrzymali do 25. punktu, doprowadzając do tie-breaka. A jak doskonale wiemy, piąte partie to podczas bieżącej kampanii domena podopiecznych brazylijskiego szkoleniowca. W decydujących odsłonach Norwid przechylał już szale zwycięstwa z Jastrzębskim, ZAKSĄ i Asseco Resovią. Przyjezdni liczyli na odwrócenie tego trendu, bo po mocnym otwarciu, set delikatnie wymknął się spod kontroli częstochowian. Ci jednak wznieśli się na wyżyny swoich umiejętności, a przy minimalnej przewadze i drugiej piłce meczowej decydujący blok dołożył Daniel Popiela.
Nieoczekiwany bohater
Na odwrócenie losów spotkania w dużym stopniu wpłynął manewr, który pokazał szerokość kadry zespołu ze świętego miasta. W kryzysowej chwili drugiego seta, na parkiecie Quinna Isaacsona zmienił Tomasz Kowalski. Amerykanin był głównym bohaterem potyczki z Bogdanką LUK Lublin, po której odebrał nagrodę MVP, ale tego wieczoru miał nieco słabszy dzień. Polak, dla którego to już piąty sezon w drużynie błękitno-granatowych wszedł, odmienił grę, przede wszystkim ją uproszczając, kapitalnie rozumiał się z niezwodnymi Patrikiem Indrą i Miladem Ebadipourem, niebagatelnie pomógł w wygraniu trzech partii i otrzymał tytuł najlepszego siatkarza meczu, czym udowodnił, że decyzja o pozostawieniu 33-latka w zespole była słuszna, a Norwid dysponuje w tym roku dwoma znakomitymi rozgrywającymi.
Walka o bilet do Krakowa!
Pogoń ekipy Cesara Douglasa Silvy za ścisłą czołówką trwa. Częstochowski Norwid po dopisaniu dwóch punktów zepchnął z piątego miejsca ZAKSĘ, która w sobotę przegrała w hitowym starciu w Zawierciu. Drużyna, którą zmontował dyrektor Łukasz Żygadło ma coraz więcej argumentów, aby być traktowana jako jeden z faworytów do fazy play-off, a nawet móc w niej nieźle namieszać. Krótkoterminowy cel beniaminka z ubiegłego sezonu to teraz utrzymanie się w czołowej szóstce przez najbliższe trzy serie gier, a zatem do końca pierwszej połowy rundy zasadniczej. Bowiem to osiągnięcie premiowałoby ich do uczestnictwa w decydującym turnieju o Puchar Polski, który odbędzie się w marcu w Krakowie! Łatwo nie będzie, bo poza spotkaniem z nieustępliwym Treflem Gdańsk, częstochowian czekają starcia z bezpośrednimi rywalami w tej walce – Cuprum Stilonem Gorzów, a także Skrą Bełchatów. Obie ekipy tracą do Norwida kolejno cztery i sześć punktów, ale jeszcze dziś zagrają z Projektem, który pozostaje w zasięgu, oraz Asseco Resovią, która posiada taki sam dorobek, jak gorzowianie.
fot. Flash Score