fot. Jakub Ziemianin/Raków Częstochowa

Na początku czerwca stanowisko rzecznika prasowego Rakowa Częstochowa objął Jakub Piekut, który trafił do czerwono-niebieskich z Chojniczanki Chojnice. Były dziennikarz m.in Przeglądu Sportowego oraz Weekend.fm w pierwszej rozmowie opowiada o swoich początkach, sprawach klubowych, a także o przygotowaniach zespołu do nowego sezonu. 

Kuba, jak upłynął Ci pierwszy miesiąc w nowym miejscu?

Nie spodziewałem się, że będę miał przyjemność pracować w tym miejscu. Gdyby kilka tygodni temu ktoś mi powiedział, że coś takiego właśnie się wydarzy, to by mnie trochę zaskoczył. Ten miesiąc upłynął mi niewątpliwie pod znakiem wdrażania się, poznawania ludzi i zasad. Dla mnie to nowa sytuacja. Wcześniej pracowałem w Chojnicach, w moim mieście. Znałem wszystkich, tutaj nie znałem praktycznie nikogo, poza kilkoma osobami. Jednak otrzymałem bardzo duże wsparcie od Prezesa Piotra Obidzińskiego, Wiceprezesa Dawida Krzętowskiego oraz Dyrektora Michała Hardka, dzięki czemu mogę powiedzieć, że czuję się tutaj bardzo dobrze. Mam dość duże doświadczenie, jeżeli chodzi o pracę w piłce, w sporcie, jako rzecznik i dziennikarz, ale Ekstraklasa i Raków to duże wyzwanie. Liczę, że za jakiś czas efekty mojej pracy będą bardzo widoczne.

W jaki sposób tutaj trafiłeś? Może czym tak zaimponowałeś?

Myślę, że to pytanie przede wszystkim do dyrektora komunikacji, bo to dzięki niemu znalazłem się w Rakowie. Mam nadzieję, że go nie zawiodę. Nadarzyła się okazja, aby spotkać się z zarządem, zaprezentować swoje atuty. Myślę, że też bardzo cenne było doświadczenie. To specyficzna praca, która rządzi się swoimi prawami. Nie każdy jest na to gotowy.

Pracowałeś dotychczas na kilku frontach, teraz skupiasz się na jednym. Łatwo się przestawić? To zmiana na plus?

To jest dobre pytanie, bo na początku to było dziwne uczucie, że nie muszę się zajmować praktycznie wszystkim. W Chojniczance zdarzało się nawet, że byłem kierownikiem. Bardzo mi się podobały takie zadania związane z byciem team managerem, z logistyką wyjazdów. I muszę przyznać, że w pewnym momencie bardziej poszedłem w organizację niż w pracę medialną. Tutaj mogę wrócić do korzeni, do pracy typowo „rzecznikowej”. Nie ukrywam jednak, że bardzo lubiłem swoją pracę i gdy pracujesz w klubie, który masz w serduchu od urodzenia, to podjęcie takiej decyzji nie przychodzi łatwo.

Więc doświadczenie zarówno w roli rzecznika, jak i dziennikarza pomaga w tym wyzwaniu?

Zdecydowanie. Zaczynałem od pracy w radiu i pisania dla strony kibicowskiej. Można powiedzieć, za darmo, bez zarabiania na tym, ale za to nabywając doświadczenie, poznając ludzi piłki. Bardzo ważny w tym wszystkim był Twitter, możliwość dzielenia się informacjami, zdobywaniem ich, próby zainteresowania znanych dziennikarzy podejmowanymi tematami. Obejmując stanowisko rzecznika prasowego, wiedziałem, jak to wygląda z drugiej strony. I wiedziałem, czego oczekują kibice, jakiej komunikacji oczekiwałbym od klubu, mogłem przewidywać ruchy dziennikarzy. Połączenie tych wszystkich trzech rzeczy nie zawsze jest łatwe, a najważniejsze, by ponad wszystko bronić interesu klubu.

Kto zatem najbardziej pomógł ci się wdrożyć?

Wcześniej znałem się z Marcinem Rzeszowskim. Znaliśmy się jeszcze z czasów, kiedy Chojniczanka rywalizowała z Rakowem w pierwszej lidze. Po raz pierwszy miałem okazję zawitać na obiekcie przy Limanowskiego 83 w sezonie 2017/2018. Teraz już nie pracuje w Klubie, ale pamiętam, że wtedy poznałem też Radka Barana, który był rzecznikiem prasowym. Wracając do Twojego pytania, tak naprawdę cały nasz dział bardzo pomógł i wciąż pomaga mi się wdrożyć. Nieoceniona jest tutaj rola Dyrektora Michała Hardka. Dużo informacji i wiedzy, o tym jak funkcjonuje klub zdobywam od osoby, która jest tutaj z Częstochowy i była tym p.o rzecznika, czyli Szymona Sobola – jego pomoc też jest zdecydowanie bezcenna

Wspominałeś na początku o Michale Hardku, jak układa się wasza współpraca?

Zacznę może z takiej perspektywy, którą miałem jeszcze kilka miesięcy temu. Raków i jego komunikacja, marketing, wizerunek, to jest coś, na czym się wzoruje, co się śledzi i podgląda. To elementy, które naprawdę wyglądają bardzo dobrze. Nie da się ukryć, że Raków Częstochowa to klub, który jest bardzo „na czasie”. Pracuję z ludźmi, którzy są bardzo kreatywni, bardzo otwarci. To mi się bardzo spodobało od pierwszego spotkania, począwszy od zarządu klubu po pracowników. Jestem ciekawy, jak to będzie wyglądało dalej, ale początki są naprawdę obiecujące i wiem, że możemy razem zrobić fajne rzeczy.

Czy fakt, że Raków ominął europejskie puchary i tej pracy będzie mniej, był dla Ciebie ulgą czy zawodem?

Domyślam się, że to byłoby wejście na naprawdę wysokiego konia, ale nie boję się wyzwań. Podejmując bardzo trudną decyzję o pożegnaniu się z Chojniczanką, trochę zaryzykowałem, bo tak naprawdę poszedłem w nieznane. Dużą rolę odegrała w tym moja życiowa partnerka, za co jej bardzo dziękuję. Miałem też propozycje z innych klubów, ale zdecydowałem się na Raków. Praca w Rakowie to ogromne wyzwanie, ale jestem na to gotowy i cieszę się na tę szansę. Gdybym się zawahał, zwątpił, przestraszył, to pewnie nie siedziałbym tutaj teraz z Tobą, tylko zastanawiał się co zrobiłem źle, że jednak na mnie nie postawiono.

Jak oceniasz kształt obecnego media teamu? Dołączyła do was również Klaudia Berda z Warty Poznań

Dzięki transferowi Klaudii nie jestem najmłodszą osobą stażem w klubie, także to też fajne uczucie (śmiech). Nie znałem Klaudii osobiście, ale śledziłem na Twitterze i wiem, że wykonywała w Warcie bardzo fajną pracę, także jest to duże wzmocnienie. Była z nami na obozie w Arłamowie, była okazja się poznać, była okazja zobaczyć, jak pracuje, jakie ma pomysły. Instagram i TikTok zapłonie, oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu.

Czy jesteś już po analizie i możesz ocenić, jakie elementy komunikacji stoją na wysokim poziomie, a co można jeszcze poprawić?

Najważniejsze, to jeżeli ktoś z nas, zauważy, że coś działa nie tak jak powinno, to najpierw komunikujmy to między sobą i spróbujmy rozwiązać problem, znaleźć diagnozę. Wsłuchuję się też w głos kibiców, bardzo cenię sobie uwagi, sugestie, propozycję.

Karnety schodzą w szybkim tempie. Niestety obecny stadion utrudnia budowę coraz większej bazy kibicowskiej.

 

Niewątpliwie. Zainteresowanie klubem, zainteresowanie meczami jest większe niż pojemność stadionu. I to udowadnia m.in. sprzedaż karnetów. Pomimo słabszego poprzedniego sezonu, mamy więcej sprzedanych karnetów niż po mistrzowskim sezonie. To świadczy o dużym zaufaniu oraz przywiązaniu do klubu, niezależnie od wyników. Ostatnio w serwisie goal.pl widziałem zestawienie sprzedanych karnetów i pomimo tego, że w Ekstraklasie znajdziemy kilka klubów, które mają nowoczesny stadion z dużo wyższą pojemnością, to Raków Częstochowa i tak jest w czołówce. Także naprawdę ogromne brawa dla kibiców. Jest w tym miejscu ogromny potencjał.

 

Kibice domagają się także koszulek. Byłbyś w stanie uchylić kolejnego rąbka tajemnicy?
O koszulkach wspominałem, że na pewno to będzie coś z datą 07 czyli, że będzie to w lipcu i tak, na razie nie chcę zdradzać konkretnej daty. Dopracowujemy już ostatnie elementy ich prezentacji. Prezentacja nowych strojów to ważne wydarzenie, więc trzeba opakować to w odpowiedni sposób, a kibice mają także niespodziankę. Mogę zaznaczyć, że wszystko jest pod kontrolą i nie, nie jest to miejsce na popularnego GIF-a z Leslie Nielsenem. (śmiech)
Musimy naturalnie porozmawiać na tematy sportowe. Jak oceniłbyś dotychczasowe przygotowania piłkarzy na zgrupowaniu i tu na miejscu?

Na pewno wykonano kawał ciężkiej pracy. Zarówno w tej części przygotowań, gdzie pracowaliśmy na miejscu, ale także podczas obozu. Arłamów to świetny kierunek jeżeli chodzi o warunki do treningu i to nie tylko dla piłkarzy, ale też przedstawicieli innych dyscyplin. Niezależnie, czy danego dnia trenowaliśmy na boisku jeden czy dwa razy, to za każdym razem na zespół czekała doskonale przygotowana płyta. Infrastruktura, piękna przyroda wokół, nic tylko trenować. Obóz pozwala też lepiej zintegrować drużynę i na takie działania też znalazł się czas.

W trakcie zgrupowania do drużyny dołączyło dwóch zawodników – Vassilios Surlis i Adriano Amorim, a teraz zostały ogłoszone kolejne wzmocnienia: Christopher Klaassen, Lazaros Lamprou i Patryk Makuch. Jak oceniasz ich aklimatyzację?

Vasilios i Adriano dołączyli do naszego zespołu w trakcie trwania obozu w Arłamowie, także mieli trochę więcej czasu na poznanie się z drużyną. W klubie od samego początku są stwarzane możliwie jak najlepsze warunki, by zawodnicy mogli odpowiednio zaaklimatyzować się w zespole, także o ten czynnik jestem spokojny.

Na zgrupowaniu pojawiło się także kilku adeptów akademii. Na przykład dla Antka Burkiewicza i Łukasza Kabaja to pierwsze takie wyjazdy.

Antek tak w ogóle to pochodzi z Sępólna Krajeńskiego, a to miejscowość położona 30 km od Chojnic i tak się akurat trafiło, że był też moim sąsiadem w trakcie obozu. To najmłodszy zawodnik z obozowej kadry. Łukasz, wychowanek, który zaczyna stawiać swoje pierwsze kroki w pierwszym zespole. Taki wyjazd, to dla nich bardzo cenne doświadczenie. Młodzieżowcy trzymają się ze sobą, ale widać też, że dobrze czują się w drużynie. Te działania integracyjne, które też są podejmowane podczas takiej pracy podczas obozu przygotowawczego, zbliżają ich do zespołu. Widzę po zawodnikach w szatni, że to bardzo otwarci, uśmiechnięci i pracowici ludzie, więc dla tych młodych chłopaków to duże wyróżnienie i zaszczyt trenować razem z nimi.

A jak oceniłbyś nowych członków sztabu, takich jak Artur Węska, czy Bartłomiej Babiarz? Jak wygląda ich wejście?

Miałem okazję podejrzeć pracę sztabu szkoleniowego w Arłamowie i widać, że każdy zwraca uwagę na detale i jest mocno skupiony na swoich zadaniach. Nowi trenerzy szybko się wkomponowali, a praca z nimi to przyjemność.

Mamy także kilka pytań z naszego ulubionego Twittera. No właśnie, jak odbierasz te głosy i zarzuty, że nie rozmawiasz z kibicami?

Jak to się mówi, Twitter to fizyczny portal i przetrwają tylko najsilniejsi (śmiech). Komunikacja z kibicami jest dla mnie bardzo ważna. Jeżeli mogę pomóc, to staram się odpowiedzieć. Jestem nowy w klubie, uczę się, jak to wszystko wygląda i z czasem moja wiedza też na pewno będzie większa. Jak najbardziej śmiało można do mnie pisać, można mnie zaczepiać, nie uciekam od odpowiedzi i myślę, że z czasem tej aktywności będzie więcej. Nie dziwię się, że kibice wymagają, bo poprzednicy zawiesili wysoko poprzeczkę. Michała Szprendałowicza poznałem jeszcze, gdy pracował w Radomiaku i wykonał tu w Częstochowie kawał dobrej roboty, cały czas się przy tym rozwijając. Daria Wollenberg to bardzo mocne nazwisko w polskiej piłce jeżeli chodzi o public-relations, wcześniej wspominałem o Radku Baranie, który jest zresztą kibicem naszego klubu. I Szymon Sobol, łączył funkcję rzecznika ze swoimi obowiązkami i bardzo dobrze sobie radził. Mam nadzieję, że uda mi się odcisnąć swoje piętno. Wiem, co potrafię i myślę, że klubowa społeczność będzie zadowolona.

Co sądzisz o propozycji Przemysława Pindora, aby organizować po sezonie spotkanie integracyjne, poczęstunki i pamiątkowe upominki dla prasy?

Nie chcę się teraz wysypywać, ale mamy różne pomysły na kontakty z dziennikarzami, więc coś może się wydarzyć w tym kierunku. Będziemy o tym komunikować w odpowiednim czasie.

To może, co sądzisz o najpopularniejszym dziennikarzu z Chojnic?

Domyślam się, że chodzi o Michała Sagrola, którego bardzo serdecznie pozdrawiam. Środowisko dziennikarskie w Chojnicach może nie jest duże, wszyscy się dobrze znamy i razem relacjonowaliśmy mecze Chojniczanki, choć ja do tego grona dołączyłem trochę później. Na tym Twitterze, to początkowo pisaliśmy tak naprawdę prawie sami dla siebie. Twitter Michała rozwinął się bardzo mocno. Jest niewątpliwie rozpoznawalny w tym serwisie, czego oczywiście gratuluję.

Wracając na sam koniec do tej dawnej rywalizacji z Rakowem, kibice oczekują, abyśmy zapytali, czy bolał Cię kiedyś Wielki Raków?

Kibice Rakowa dobrze żyją z kibicami Lechii Gdańsk. Chojniczanka to jest oczywiście rodzina Lechii, więc sami swoi. Razem też rywalizowaliśmy parę razy w lidze. Dobrze pamiętam pierwszy taki mecz. Tutaj trzeba by się cofnąć do 2010 roku. To był pierwszy awans Chojniczanki na szczebel centralny. W składzie Rakowa między innymi Mateusz Zachara i Maciej Gajos, który wtedy nie wykorzystał rzutu karnego w doliczonym czasie gry i mecz zakończył się podziałem punktów. Pamiętam swój pierwszy wyjazd na Limanowskiego. Raków był beniaminkiem 1 Ligi, Chojniczanka próbowała szturmowała Ekstraklasę. Cały mecz cuda w bramce wyprawiał Radek Janukiewicz i tak naprawdę jedna akcja Chojniczanki w ostatniej minucie spotkania sprawiła, że wygrała to spotkanie. Wtedy, ta rywalizacja była jak równy z równym. Kilka lat, a różnica między tymi klubami niesamowicie urosła. To też pokazuje jak w krótkim czasie, udało się tutaj zrobić wielkie rzeczy, a ambicje cały czas rosną. To zaszczyt dołączyć do takiego projektu.