fot. Grzegorz Misiak/Włókniarz Częstochowa
Oczekiwanie na pierwsze zwycięstwo zespołu Lwów w tym sezonie ponownie przeciągnięte. – Drugi niedzielny mecz PGE Ekstraligi został przełożony. Ze względu na opady deszczu oraz zły stan toru, spotkanie KRONO-PLAST WŁÓKNIARZ Częstochowa – KS APATOR Toruń, decyzją sędziego zostało odwołane i nie odbędzie się w pierwotnym terminie” – czytamy na oficjalnej stronie PGE Ekstraligi.
Około godziny 19:00 rozpoczęły się obfite opady deszczu, na które zanosiło się od dłuższego czasu. Mecz stał pod wielkim znakiem zapytania, nie było wiadomo, czy opady ustaną. Tak się stało około godziny 19:15, może kilka minut później, czyli w momencie planowanego startu do pierwszego biegu. Zaczęły się dywagacje, zaczął się obchód toru, sędzia zawodów Paweł Słupski zarządził prace na torze. W chwili, gdy te prace się zakończyły, deszcz całkiem przestał padać i zapadła decyzja o próbie toru z udziałem zawodników gospodarzy i gości. Tor, który wcześniej był przykryty plandeką, wobec czego musiał być mocniej ubity, wydawał się jak najbardziej sprzyjający do jazdy, żużlowcy składali się do łuków w płynny sposób, nie było aż takiego zagrożenia, jak mogłyby wskazywać na to opady.
Wszyscy zgromadzeni na stadionie spodziewali się, że to spotkanie się odbędzie. Wygląda na to, że Krono-Plast Włókniarz bał się ten mecz odjechać ze względu na to, że stracił tym atut własnego toru. Z informacji wynika, że żużlowcy Apatora Toruń byli już przebrani w kevlary i gotowi do jazdy, natomiast częstochowianie nie chcieli jechać za wszelką cenę i pojedynek został odwołany. Ludzie byli zdenerwowani, zadawali sobie pytania, po co tutaj przyszli, skoro tor nie jest zrobiony dla kibiców i skoro robione są z nich żarty. Gigantyczny skandal. W tej chwili nowy termin nie jest jeszcze znany, bilety zachowują ważność.