fot. Ultra Stilo

Początkowo „chodzenie z kijami” traktował jako walkę z dodatkowymi kilogramami; dzisiaj jest podwójnym Mistrzem Polski w 24-godzinnym ultramaratonie nordic walking. Jarosław Pietrzyk to instruktor lekkiej atletyki oraz ambitny zawodnik Nordic Team Częstochowa – zespołu nordicowego, o którym pisaliśmy przy okazji wyprawy jego członków do Maroka. Prywatnie kibic Rakowa Częstochowa oraz promotor zdrowego trybu życia, z którym porozmawialiśmy o ostatnich zawodach, ale również o samych początkach w tym sporcie.

Jak się czuje dwukrotny Mistrz Polski zaraz po obronionym tytule?

Generalnie to normalnie. Powoli emocje opadły, oczywiście zadowolony, szczęśliwy z tego względu, że cel został zrealizowany. Bardzo zadowolony jestem też z tego, że poprawiłem wynik zeszłoroczny, mimo iż trasa była cięższa niż zeszłoroczna, bo zmieniana.

Przejście ponad 160 km jest nie lada wyczynem. Jak wyglądają przygotowania do turniejów o tak dużej skali jaką są Mistrzostwa Polski?

Nie robi się tego z marszu, że tak powiem. Generalnie na swoim przykładzie mogę powiedzieć, że przygotowania pod daną imprezę zaczynam około grudnia. Zaczynam od ogólnego wzmocnienia ciała, czyli siłownia, ćwiczenia wzmacniające, rozciągające, elementy jogi albo pilatesu, jeśli jest czas. A to dopiero pierwszy etap. Później do tego dochodzą treningi biegowe, nordicowe, typowe klepanie kilometrów na wolnym tempie, najlepiej w terenie. Ja zazwyczaj „wyskakuję” na naszą Jurę Krakowsko- Częstochowską. Miesięcznie wychodzi od około 250 do prawie 300 kilometrów.

Na twoich profilach społecznościowych można zauważyć, że oprócz przygotowania fizycznego pojawia się również to mentalne z Katarzyną Selwant. Czy to ważny aspekt w treningu przedturniejowym dla Pana?

Może lekko sprostuje, bo nie przygotowuje się z nią bezpośrednio. W wolnych chwilach podczas wybiegania słucham sobie podcastów i na jednych z nich trafiłem na rozmowę z nią. Wydała ostatnio fajną publikację odnośnie przygotowania psychicznego pod zawody, co również jest dla mnie istotne. Jeżeli jesteśmy przygotowani fizycznie to tak naprawdę zawieść nas mogą dwa czynniki. Są to głowa oraz organizm. I tak naprawdę tutaj trzeba się skupić na wypracowaniu w sobie schematów, jakichś rozwiązań, żeby raz przez cały dystans zająć czymś głowę, bo jednak chodzimy 24 godziny, a dwa jak przychodzą kryzysy, a przychodzą no to też głowa musi to przepracować; odpowiednio ułożyć, by sobie dalej iść. No i trzy jak się pojawiają jakieś dolegliwości takie jak obtarcia bądź odciski to też trzeba sobie ten ból przestawić w głowie, by nie powodował naszego zwątpienia.

Jak wyglądają poszczególne etapy samego wyścigu? Jak odpowiednio na części podzielić sobie ten czas by uzyskać jak najlepszy wynik?

Idealnym scenariuszem jest podzielenie go na równe tempo, co niestety ciężko zrobić. Mi się to nie udało chociaż moje założenia zakładały, by pętlę mającą 15 kilometrów zrobić w czasie dwóch godzin z jakąś tam przerwą na picie, przebranie, bądź zjedzenie czegoś na szybko. Zrealizowałem je do czwartej pętli, bo później czas zaczął się obsuwać. Generalnie każdy etap jest inny. Na początku mamy pełny zapas sił, idziemy o poranku, gdzie jest fajnie, mijamy dużo ludzi, gdyż są to pierwsze pętle. Później mamy środek, gdzie maszerujemy w środku dnia. W tym roku niestety dla nas zawodników temperatura wynosiła 23- 24 stopnie Celsjusza i pełną „lampę”, więc na drogach szutrowych osłoniętymi drzewami iglastymi robił się spory kocioł. Ten etap był wymagający również ze względu na odwodnienie. Parę osób siedziało przy medykach, gdzie udzielano pierwszej pomocy. Następnie zaczyna się ostatni etap. Zaczyna się robić ciemno, coraz mniej osób chodzi, a tu do 4:30 trzeba chodzić i on się najbardziej dłuży. W takich chwilach przydaje się pomoc supportu, którego używam zwykle około godziny 21.

Pietrzyk

fot. Nordic Team Częstochowa/Facebook

Jak wyglądał Pana początek? Dlaczego akurat Nordic Walking, czyli dyscyplina głównie acz jak się okazuje mylnie łączona głównie z seniorami?

Jest takie przekonanie, że to sport senioralny, a  wystarczy zobaczyć galerię zdjęć by zobaczyć ile ludzi młodych i wysportowanych bierze udział w zawodach Nordic Walking, a swoją drogą osoby starsze też są i wcale nie wleką się na końcu, tylko kręcą niesamowite wyniki!

Moja przygoda z NW rozpoczęła się dzięki poprzedniej pracy. Jedna z firm, która dopiero co wchodziła na polski rynek będąc związana z branżą turystyczną, bardzo chciala się zareklamować. Miała ona pakiet voucherów i różnych gadżetów, które chciała przeznaczyć na nagrody, lecz nie w biegach ulicznych a bardziej terenowych. Ja sam zacząłem czegoś szukać w okolicy. Był to rok 2013-2014, a biegów terenowych było dość mało w okolicach Częstochowy. W końcu natknąłem się w Internecie na „Jurajski Puchar Nordic Walking”. Skontaktowałem się z Michałem Zarębskim, który prowadził Fundację „ Jest Lepiej” będąc jednocześnie jednym z organizatorów . No i po dogadaniu spraw zawodowych okazało się, że Michał prowadzi u nas w Częstochowie treningi nordica i stwierdził, że jeśli jestem partnerem biznesowym, to warto bym wiedział z czym to się je i przyszedł na jeden trening. No i w końcu któregoś dnia sceptycznie udałem się na pierwsze zajęcia; Ostatecznie tak mi się spodobało, że co wtorek zaczęliśmy się spotykać, zaczęło mnie to coraz bardziej wkręcać, bo męczyłem się fajnie. Jako osoba, która wtedy jeszcze miała nadwagę, była to aktywność idealna. Nie łapałem takiej zadyszki jak przy bieganiu, a było zmęczenie. Zacząłem zrzucać wagę, przez co moje ciało zaczęło się zmieniać…

W końcu wraz ze znajomymi założyliśmy Nordic Team Częstochowa, który obecnie jest osobnym stowarzyszeniem, lecz wtedy byliśmy po prostu grupą ludzi, która się zwoływała na wspólne treningi. Ostatecznie w miarę upływu czasu zaczęliśmy powolutku startować w zawodach i tak zostało. Później zrobiłem instruktora nordic walking, zacząłem prowadzić zajęcia, wkręcałem wiele osób w team, które przychodzą na treningi do tego momentu.

Co jest obecnie największą motywacją do działania?

Jestem już na takim etapie, że przejeździłem już sporo ładnych lat po pucharze Polski nordic walking. Można tam znaleźć rywalizację na 5, 10 i 21 kilometrów, lecz rywalizacja na krótszych dystansach mnie nigdy nie kręciła. Zawsze jak miałem okazję, wybierałem półmaratony, dzięki nim poczułem bakcyla dłuższych dystansów. Wiedziałem, że to jest coś co mnie kręci i przekraczanie tych barier, to jest to, co mnie motywuje wraz z chęcią pokonywania samego siebie. Stawianie sobie coraz to większych celów i łamania barier – to mnie chyba obecnie motywuje.

Co powinien wziąć oraz jak ma się przygotować osoba na pierwszy w życiu trening nordic walkingu?

Generalnie to zalecam trening z instruktorem. Jest na YouTubie oraz internecie bardzo dużo filmików, gdzie instruktorzy pokazują jak chodzić; Są różne książki na rynku oraz e-booki ale zachęcam jednak do przyjścia na zajęcia z trenerem, który wie jak się przygotować. Jak już przyjdziemy na zajęcia, są one tak zorganizowane, że prowadzący ma kije na pierwszy raz. Bardzo wielu ludzi, przychodzi z kijami zakupionymi w marketach, które nie są przeznaczone do tej dyscypliny. Raz, że są cięższe, dwa że nie mają rękawiczek co je automatycznie dyskwalifikuje. Tak naprawdę najważniejszą rzeczą jest obuwie do biegania najlepiej w jakimś terenie, gdyż staramy się nordic uskuteczniać w fajnych terenach leśnych, zielonych po różnych ścieżkach.

Pietrzyk

fot. Jarek Pietrzyk/Facebook

A jak wygląda to z treningami w Nordic Team Częstochowa? Kiedy odbywają się zajęcia?

Jeśli chodzi o sam team, nie robimy treningów, dla ludzi z „zewnątrz, lecz prowadzimy akcję „Chodzę, bo lubię”, która odbywa się w każdy poniedziałek w Lasku Aniołowskim o godzinie 18:00. Gdyby ktoś chciał dowiedzieć się więcej, to zapraszam na nasz fanpage na facebooku- Nordic Team Częstochowa.  Są to zajęcia darmowe, więc wystarczą chęci. Na początku instruktorzy dzielą nas na grupy, ponieważ przychodzi nas tam nawet po 50-60 a niepobity po dziś rekord wynosi aż 80 osób. Dzielimy ich na drużyny początkujące, średniozaawansowane oraz zaawansowane. Każdy ma przypisanego trenera do grupy. Zajęcia praktycznie są całoroczne.  Odbywają się o okresie wiosenno-jesiennym z delikatną przerwą na okres zimowy.

Co będzie kolejnym krokiem w Pana rozwoju. Jakie są plany na najbliższą przyszłość?

W kontekście nordic walkingu, to na pewno nie pójdę na stronę sędziowską, ponieważ jest to zbyt skomplikowana technicznie dyscyplina i podobnie jak z chodem sportowym kontrowersji jest co niemiara, w szczególności na krótszych dystansach. W stronę trenerki to może później, na razie nie planuje tego, choć w zeszłym roku zrobiłem sobie kurs Polskiego Związku Lekkiej Atletyki (PZLA), więc na pewno przyszłościowo jest to jakaś opcja. Na razie też cały czas mam wyzwania których chce się podjąć. Takim jednych z nich jest poprawienie wyniku w 24 godziny, gdzie docelowym wynikiem jest 170 km, a drugim z pewnością jest Główny Szlak Beskidzki (GSB). Wśród biegaczy ultra są takie wyzwania, że robi się GSB w jakimś czasie, gdzie wszystko jest rejestrowane na specjalnej stronie. Raz do roku ktoś z nich próbuje pobić rekord i po cichu się zastanawiam by tego nie zrobić właśnie techniką nordic, lecz to dalekosiężny cel.

Jako wieloletni fan Rakowa co sądzi Pan o aktualnej sytuacji klubu? Co może pomóc Medalikom w tym okresie?

To prawda, kibicuję Rakowowi od wielu lat. Pamiętam czasy, kiedy chodziłem z tatą na Raków, gdy grał poprzednim razem w ekstraklasie bądź pierwszej lidze. Przypominam sobie Grzegorza Skwarę, Artura Kretka oraz Pawła Skrzypka – mojego ulubionego piłkarza w tamtym momencie i wielu innych którzy wtedy grali! Co do sytuacji, to chyba każdy widzi że klub przechodzi kryzys od dłuższego czasu. Teraz walka jest o to, by załapać się do pucharów, bo to pewnie mocno zdeterminuje, jak będzie wyglądać budżet klubu na przyszły rok i nasza kadra… Klub już zapowiedział, że rozstanie się z trenerem, wiec teraz wydaje mi się, że jedyne co można na chwilę obecną zrobić, to przeprowadzić rozmowę z zawodnikami, by część mogła godnie pożegnać się z kibicami i klubem, a reszta powalczyła o swoje kontrakty i te puchary, aby klub nie musiał przechodzić poważnej rewolucji. Bo w przypadku braku pucharów wszystko wskazuje, że czeka nas mocna przebudowa i mocne odchudzenie kadry.