fot. Jakub Ziemianin/Raków Częstochowa

Raków Częstochowa musiał przemianować swoje cele na ostatnie kolejki sezonu 2023/2024 po rozczarowaniach na przestrzeni ostatnich trzech spotkań. Strata do liderującej, rozpędzonej Jagiellonii wynosi siedem punktów, a trzy punkty przewagi na najniższym stopniu podium ma Lech. To nie są dobre informacje w perspektywie trudnej walki o europejskie puchary i sobotniego meczu z sąsiadem w tabeli – Legią, która również liczy na impuls. Czy z tego uda się wyjść z twarzą?

Na dzień dzisiejszy – środek kwietnia – finalnie miejsce na „pudle”, które dałoby eliminacje do Conference League, kibice czerwono-niebieskich wzięliby z pocałowaniem ręki. Kandydatów jest jednak wielu, a przebieg wydarzeń z poprzednich weekendów nie budzi wielkiego optymizmu. W czym więc szukać pozytywów dla naszej drużyny? Odpowiadamy.

Schłodzone głowy

Zgodnie z naszymi doniesieniami, przed tygodniem pozwolono odpocząć najbardziej „zagrzanym” zawodnikom, a następne interwencje włodarzy klubu w ostatnich dniach pozwoliły w należytym stopniu opanować sytuację. Kryzys na tym etapie musi wyłącznie scalać i budować atmosferę, a nie dzielić i ją niszczyć. Wydaje się, że znalezienie na to recepty zakończyło się powodzeniem, a sygnał o nadal mocnym kredycie zaufania dla trenera Dawida Szwargi jest tego dowodem. Piłkarze będą starali się zachować zimną krew i po prostu pokazać swoje niepodważalne umiejętności. Czekamy na bardziej długotrwałą reakcję, mobilizację i odbudowę niż wcześniej.

Powroty ważnych ogniw

Raków ulegał poważnym osłabieniom w obliczu absencji, więc musi czuć się wzmocniony powrotami liderów. Wiele naszej drużynie dał Zoran Arsenić, który ponownie w dużym stopniu uszczelnił defensywę, ale Chorwat wciąż nie jest w stanie zatamować wszystkich zmartwień na boisku i w szatni w obliczu następnych urazów – między innymi serbskiego duetu Milan Rundić i Srdjan Plavsić oraz swojego rodaka Frana Tudora. Ten ostatni powinien być już gotowy do kluczowych bojów o medale, ale istnieje szansa, że do końca maja zespół wesprą także „Milo” i „Srka”.

W wielkim stylu na boisko powrócił Giannis Papanikolaou, który w nieco ponad 80 minut zdobył dwie bramki i wetchnął w grę mistrzów Polski nowego ducha. Przyzwoite wejście w meczu z Radomiakiem zaliczył autor trzech asyst w tej kampanii, Ben Lederman, który także jest już do dyspozycji sztabu po kontuzji barku. Pokazać zdążył się już również Ivi Lopez, ale proces wdrażania Hiszpana będzie dużo bardziej skomplikowany. Jak ujawnił serwis WP Sportowe Fakty, piłkarz sezonu 2021/2022 profilaktycznie ponownie udał się do swojej ojczyzny na konsultacje, niemniej dalej będziemy liczyć na pomoc „El Magico” w końcówkach decydujących spotkań. Aby były efekty, pozostali muszą osiągnąć szczytową formę – jak Ante Crnac.

Doświadczenie i… terminarz

Od kilku tygodni przeróżni eksperci podkreślali znaczenie wyników RKS-u w pierwszej część rundy wiosennej, kiedy kalendarz w dużej mierze obejmował mecze z beniaminkami i dolną połową tabeli. To okazało się zgubne. Sympatycy częstochowskiego Rakowa nie są przesadnie zdziwieni wpadkami z rywalami, którzy stawiają przede wszystkim na defensywę i na których wciąż uczestnik fazy grupowej Ligi Europy nie może znaleźć sposobu. Nie zdziwilibyśmy się jednak, gdyby ta karta teraz się odwróciła.

Legia, Górnik, Widzew, Zagłębie, Pogoń, Cracovia i Śląsk – częstochowianie do końca będą rywalizować z ekipami, które grają otwartą piłkę i nie chcą być zdominowane, nastawiając się na łud szczęścia z kontrataków i stałych fragmentów gry. Co prawda, w starciu z podopiecznymi Macieja Kędziorka ta reguła nie znalazła odzwierciedlenia, ale wierzymy trenerom na słowo, że tak kuriozalnie tracone bramki już się nie przytrafią i zalążki dobrej organizacji oraz zespołowej energii z drugiej części tamtego spotkania przekują się w dobrą postawę podczas „finałowych” potyczek.