Pod wieloma względami, Skra Częstochowa to klub, któremu należy współczuć. Miasto nie robi praktycznie nic, aby wspomóc infrastrukturalnie, a sztab wraz z piłkarzami ciągle wykręcają wynik ponad stan kadrowy drużyny. Nie zmienia to faktu, że to, co się dzieje w częstochowskim klubie to patologia. Zespół ma zaległości w wypłatach, które sięgają nawet 4 miesięcy! W ramach protestu, piłkarze planują wyjść dziś na mecz z Chojniczanką 15 minut później.
Protest w Skrze!
Problemy finansowe Skry Częstochowa sięgają tak naprawdę czasów, gdy zespół występował jeszcze w III lidze. Wtedy na szali postawiono bardzo dużo, sprowadzając do zespołu piłkarzy z ekstraklasową przeszłością, jak: Jean Paulista, Marcin Drzymont czy Marcin Chmiest. Nie udało się wtedy awansować do II ligi, gdyż w barażu lepszy okazał się Nadwiślan Góra. Od tego momentu, każda złotówka w klubie była dwa razy oglądana, jednak nie było tak źle, jak jest teraz.
Trzeba powiedzieć jasno: awans Skry Częstochowa najpierw do II ligi, a potem I, był pocałunkiem śmierci. Przez to, klub został zmuszony do modernizacji stadionu, który nie ma tak naprawdę fizycznej możliwości, aby się rozbudować. Kosmetyczne działania pozwoliły jedynie na uzyskiwanie tymczasowych licencji, a i tak podczas pierwszoligowych zmagań, częstochowianie na mecze w roli gospodarza wyjeżdżali do innych miast.
Kapitan zszedł z okrętu
Obecna polityka klubu zakłada wypożyczanie młodych, prosperujących zawodników, z drużyn, w których nie mogliby oni liczyć na regularną grę. Dzięki temu, można poczynić oszczędności, gdyż często wedle umowy, część pensji wypłaca klub macierzysty zawodnika. W zespole Konrada Geregi, w tym momencie jest 8 takich graczy.
Nie pomaga to jednak w płynności finansowej. Już w zimowym okienku odeszło trzech graczy, którzy stanowili trzon zespołu, w tym kapitan Piotr Nocoń. Oprócz niego, do rezerw Rakowa, przeszli Adam Mesjasz i Adam Olejnik. Wszyscy stanowili ważną część drużyny i w dużym stopniu, dzięki nim szatnia trzymała się w całości i nie dochodziło do buntu. Jednak ich cierpliwość też miała swoje granice.
Sytuacja w klubie jest teraz niezwykle napięta. Piłkarze nie otrzymują wypłat na czas, a dodatkowo ich zaległości sięgają 4 miesięcy. Klub obiecał, że będzie spłacał zaległości. Dogadano się, że co tydzień, piątka zawodników miała otrzymać swoje pieniądze itd. Niestety, po dwóch tygodniach wstrzymano ten proces i gracze znowu nie wiedzą, jak odzyskać swoje pensje.
W związku z tym, dzisiejsze spotkanie z Chojniczanką ma się rozpocząć 15 minut później, gdyż w ten sposób drużyna chce pokazać swój sprzeciw wobec działań zarządzających.