Raków Częstochowa zremisował z ŁKS-em Łódź 1:1 w niedzielnym spotkaniu 25. kolejki PKO Ekstraklasy. Z przebiegu meczu nasza drużyna powinna odnieść wysokie, pewne zwycięstwo, ale całe 90 minut było festiwalem nieskuteczności, aż dopiero w ostatniej akcji podział punktów dał powracający po kontuzji Giannis Papanikolaou.
I połowa
Na pierwsze groźne sytuacje po obu stronach nie musieliśmy czekać. Najpierw w naszym polu karnym po podaniu Daniego Ramireza odnalazł się Kamil Dankowski, który płaskim uderzeniem obił dalszy słupek bramki Vladana Kovacevicia, a w szybkim kontrataku Ante Crnac posłał idealne zagranie w kierunku Bartosza Nowaka, ale przy jego próbie lobowania Aleksandra Bobka piłka wylądowała na górnej siatce. Gra z każdą minutą coraz bardziej się podostrzała. Po jednym ze starć ból barku poczuł Fran Tudor. Wahadłowy w następnej akcji mógł wpisać się na listę strzelców, ale oba strzały z bliskiej odległości zostały zablokowane, a po drugiej próbie Chorwat padł na murawę i zakończył udział w tym meczu i na boisko musiał wejść Dawid Drachal. I jeszcze w doliczonym czasie gry pierwszej połowy młodzieżowiec wstrzelił futbolówkę przed bramkę, delikatnie musnął ją tam Nowak, jednak po rykoszecie czujny na linii bramkowej był Bobek. Raków schodził więc do szatni bez zaliczki.
II połowa
Następna część meczu to jeszcze intensywniejsze ataki czerwono-niebieskich. Dobre szanse na rozwiązanie worka z bramkami mieli wspomniany Drachal, John Yeboah czy Bogdan Racovitan, ale piłka tego dnia nie siedziała na nogach mistrzów Polski, a doskonale między słupkami prezentował się Bobek. Wiele niecelnych uderzeń oddał również Vladyslav Kochergin. W końcu to zawodnicy Łódzkiego Klubu Sportowego wyszli z szybką kontrą, po której Jean Carlos musiał wybijać futbolówkę spod nóg krótko wcześniej wprowadzonemu Kayowi Tejanowi. Chwilę później gospodarze i tak mogli wybuchnąć radością, bo piłkę przy bliższym słupku ręką zablokował Gustav Berggren, a po interwencji VAR Ramirez pokonał z jedenastki Vladana Kovacevicia.
ŁKS czyhał na następne kontry, po jednej z nich, kiedy lewym skrzydłem urwał się Antoni Młynarczyk, mecz mógł ponownie zamknąć Ramirez, ale piłka odbiła się od słupka. Częstochowianom grunt pod nogami palił się więc coraz mocniej. Palił się na tyle, że trener Dawid Szwarga zdecydował się posłać w bój Giannisa Papanikolaou, który znalazł się w kadrze pierwszy raz po wielomiesięcznej kontuzji barku. I to właśnie Grek wykorzystał zamieszanie na przedpolu bramki miejscowych po dośrodkowaniu świetnie prezentującego się tego popołudnia Jeana Carlosa Silvy i pomógł naszemu zespołowi wytargać punkt na zawsze niewdzięcznym terenie.
Weekend na straty
Raków dopisał tylko i aż punkt, zachowując w tej serii gier status quo ze Śląskiem Wrocław i Pogonią Szczecin, ale zrównując się oczkami z Lechem Poznań. Niestety, na szczycie na cztery punkty odskoczyła nam Jagiellonia Białystok, jednak z każdym tygodniem sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie. Teraz przez przerwę reprezentacyjną i mecze barażowe o awans na Euro, na następną potyczkę przyjdzie nam czekać jednak dwa tygodnie i wierzymy, że sztab spożytkuje ten czas odpowiednio, aby przygotować się na następnych rywali z niższej półki oraz tych, którzy bezpośrednio rywalizują z nami o najwyższe cele.
ŁKS Łódź: Bobek – Durmisi, Gulen, Mammadov, Dankowski – Louveau, Mokrzycki, Ramirez (Koprowski), Szeliga (Młynarczyk), Balić (Głowacki) – Janczukowicz (Tejan)
Rezerwowi: Arndt – Flis, Łabędzki, Ceiljas, Hoti,
Raków Częstochowa: Kovacević – Svarnas, Arsenić, Racovitan – Jean Carlos, Berggren (Papanikolaou), Kochergin, Tudor (Drachal) – Nowak (Barath), Yeboah (Zwoliński) – Crnac
Rezerwowi: Bieszczad – Kovacević, Masiak, Myszor, Pestka,
Bramki: 69` Ramirez (k.) - 90+7
` Papanikolaou
Żółte kartki: Balić, Bobek, Młynarczyk, Tejan – Papanikolaou, Kochergin