fot.accredito/stalmielec
Niedziela, godzina 12:15, cytując klasyka Piotra Świerczewskiego: „Pora niesprzyjająca do gry w piłkę”. Radomiak Radom, gościł na własnym stadionie Stal Mielec, w ramach szesnastej kolejki PKO BP Ekstraklasy. Jak to bywa w naszej lidze, w przypadku drużyn grających „w kratkę” i będących blisko strefy spadkowej, ciężko było wytypować faworyta. Ekstraklasowa maszyna losująca zadecydowała. Wypadło na 2:1 dla Stali.
SPOTKANIE DLA „KONESERÓW”
Masa indywidualnych błędów. Kuriozalne wybicia w aut, podania do przeciwników lub do nikogo, akcje od bramki do bramki i wielkie połacie wolnej przestrzeni. Festiwal niedokładności. Idealne widowisko do niedzielnej kawy lub dla odmóżdżenia po przepracowanym, ciężkim tygodniu.
RADOMIAK RADOM – STAL MIELEC 1:2
W tych warunkach od początku dużo lepiej odnajdywała się drużyna gości. Po ponad pół godzinie gry Piotr Wlazło zamienił jedenastkę na bramkę, a przed końcem pierwszej części spotkania Ilya Skhurin podwyższył prowadzenie Stali. Ukrainiec do tej pory zawodził w porównaniu do poprzedniego sezonu, gdy zaliczył aż 16 trafień i według wielu był najjaśniejszym punktem swojej drużyny. Wszystko wskazuje na to, że w końcu jesteśmy świadkami przebudzenia Skhurina. Przed dwoma tygodniami dublet z Puszczą, a dziś kolejna ważna bramka.
Druga część spotkania przebiegała podobnie. Radomiak — często wręcz karykaturalnie — szukał szans, by zaskoczyć stojącego między słupkami Jakuba Mądrzyka. Nie przynosiło to zamierzonego efektu, tym bardziej że zawodził kluczowy Leonardo Rocha. Postawę Portugalczyka dobrze spuentował komentujący to spotkanie w CANAL+ Wojciech Jagoda. Parafrazując: „Wygląda na to, że coraz więcej ekstraklasowych drużyn uczy się Leonardo Rochy.” Napastnik Radomiaka zaliczył duży zjazd formy względem początku sezonu, gdy po ośmiu pierwszych meczach miał na swoim koncie już dziewięć trafień. Zarówno Rochę, jak i całą ofensywę gospodarzy, kwadrans przed końcem spotkania wyręczył Robert Dadok, który niefortunnie skierował piłkę do własnej bramki. Kontaktowe trafienie nie wywołało wielkiego impulsu w szeregach gospodarzy. W ostatniej akcji meczu kapitalną szansę na doprowadzenie do remisu zmarnował Raphael Rossi. Koniec końców Radomiakowi nie udało się doprowadzić do wyrównania.
Coraz śmielej ze strony mediów i otoczenia klubu z Radomia płyną głosy, że Bruno Baltazar wkrótce może pożegnać się z pracą w roli szkoleniowca Radomiaka. Nie ma w tym ani grama zaskoczenia — wszyscy w klubie mają poczucie, że stać ich na wiele więcej niż walkę o pozostanie w lidze. Cóż, pan Baltazar może szukać w tym plusów, w końcu zbliżają się święta Bożego Narodzenia, a to doskonała pora, by dołączyć do Kacpra i Melchiora w drodze do stajenki.
ZOBACZ TEŻ :
Legia była nieskuteczna, ale na Cracovię to starczyło [RELACJA]