fot. Jakub Ziemianin/Raków Częstochowa
We wtorek, 30 kwietnia, Raków Częstochowa zakomunikował o kontuzji 25. piłkarza ze składu w tym sezonie. Suma nieszczęść, która dotyka kadry czerwono-niebieskich w żadnym stopniu nie będzie się równała sumą sportowych strat, jakie drużyna może ponieść w przypadku nieudanego finiszu tego zwariowanego roku. Jak duża to liczba, można sobie uświadomić naszą wyliczanką.
Bramkarze
Formację golkiperów plaga urazów i kontuzji dopadła najpóźniej. Vladan Kovacević przeciążył kolano przed meczem z Radomiakiem Radom. Miejsce między słupkami zajął Kacper Bieszczad, który po występie przy Struga okraszonym fatalnym błędem, także wypadł z treningu na kilka dni. Pechowcem do kompletu został Muhamed Sahinović. Bośniak po udanym debiucie przeciwko Legii Warszawa, tydzień później na boisko już nie wybiegł z powodu naderwania mięśnia czworogłowego.
Obrońcy
Rozpocząć należałoby od Adriana Gryszkiewicza, który doznał kontuzji w spotkaniu rezerw jeszcze w rundzie wiosennej zeszłego roku, tuż po podpisaniu umowy z czerwono-niebieskimi. Były stoper Górnika Zabrze uszkodził chrząstkę stawową oraz łąkotkę i jest wprowadzany do gry po niemal rocznej przerwie. W pełni zdrów do Rakowa Częstochowa nie przychodził Kamil Pestka, który latem kończył rehabilitację po zerwaniu więzadeł pobocznych w kolanie. Defensor sprowadzony z Cracovii pojawił się w kadrze we wrześniu, a dopiero w drugiej części października zadebiutował. Zagrał trzy połowy spotkań, po czym musiał przejść zabieg artroskopii z czyszczeniem stawu kolanowego. Na murawę wrócił w marcu, ale jego powrót do gry i pełnej dyspozycji przebiega bardzo ślamazarnie.
W trakcie przedsezonowego obozu problemów zdrowotnych nabawił się Adnan Kovacević. Dawny obrońca Korony Kielce czy Ferencvarosu doznał urazu naciągnięcia mięśnia podudzia i walczył z czasem, aby zdążyć na początek ligowych zmagań. Ostatecznie wystąpił dopiero w meczu czwartej kolejki. Urazu nabawił się również w pierwszy dzień października, gdy zdołał rozegrać tylko jedną połowę starcia ligowego. Prawdziwym serialem jest przez ostatni rok saga z Zoranem Arseniciem. Kapitan Medalików złamał palec u nogi w rewanżowym starciu eliminacyjnym z FC Kopenhaga na koniec sierpnia. Wrócił do składu niecałe dwa miesiące później, ale niedługo po tym w czternastej minucie „domowego” spotkania ze Sportingiem Lizbona po brutalnym faulu rywala doznał… złamania kostki. W rundzie wiosennej trener Dawid Szwarga musiał dwukrotnie profilaktycznie ściągać Chorwata w trakcie spotkań – w Mielcu i Krakowie – i raz, jak się okazało – z przymusu. „Zoka” rozegrał tylko pół godziny z Legią Warszawa i naderwał mięsień dwugłowy uda, opuszczając do teraz kolejne starcia.
Całą fazę grupową Ligi Europy opuścił za to Stratos Svarnas. Grek podczas rewanżu z Arisem w Limassol na początku drugiej połowy zerwał mięsień przywodziciela i wrócił praktycznie dopiero zimą. Najbardziej „szklanego” zawodnika mistrzów Polski z poprzedniego sezonu, który pojawił się na murawie w połowie sierpnia, zadziwiająco długo omijały przeróżne kontuzje, ale w końcu zły duch dopadł również jego. Ostatni raz widzieliśmy Milana Rundicia w końcówce listopada, po czym serbski obrońca musiał się poddać operacji kości piętowej, po której pauzuje do dziś.
Pomocnicy
Należy wspomnieć, że całe domino ruszyło zerwanie więzadła krzyżowego ACL przez Iviego Lopeza przy okazji lipcowego sparingu z Puszczą Niepołomice. Hiszpan na pierwszy występ po tym dramacie musiał czekać do marca, jednak krótko po ponownym zameldowaniu się w ekstraklasie u lidera częstochowian zdiagnozowano zapalenie więzadła rzepki w kolanie. Piłkarz sezonu 2021/2022 rozgrywek musi być więc wprowadzany bardzo małymi kroczkami. To samo trzeba powiedzieć o Danielu Szelągowskim, który zerwał więzadło krzyżowe przednie jeszcze w trakcie ubiegłorocznego wypożyczenia do pierwszoligowej wówczas Chojniczanki Chojnice.
Młodzieżowiec nadal nie zagrał od tego czasu w żadnym oficjalnym meczu. A jeśli w temacie piłkarzy u-21, to z pewnością kibice zakodowali sobie już nazwisko Patryka Malamisa. Adept akademii Rakowa Częstochowa w listopadowym spotkaniu z Zagłębiem Lubin otrzymał szansę debiutu w najwyższej klasie rozgrywkowej. Ale niedługo po tym, musiał zejść z boiska podczas ligowego starcia drugiego zespołu. 18-latek musiał przejść zabieg kostki i wrócił dopiero w trakcie rundy wiosennej. W 2024 roku na boisku pojawili się także Ben Lederman oraz Giannis Papanikolaou – obaj po około czteromiesięcznej przerwie i obaj na skutek wcześniej odniesionej kontuzji barku. Środek pomocy uzupełnił po meczu w Łodzi na Widzewie Gustav Berggren, który po wejściu Marka Hanouska na czerwoną kartkę co prawda zdołał zagrać jeszcze godzinę, ale po badaniach, które wykazały skręcenie stawu skokowego z uszkodzeniem dwóch więzadeł, pod znakiem zapytania stoi jego dalszy udział w meczach drużyny w tym sezonie.
A kiedy zejdziemy na wahadła, pamięcią musimy się ponownie cofnąć do okresu wakacyjnego ubiegłego roku i tym razem domowego meczu z FC Kopenhaga. Sosnowiec był pechowy nie tylko dla kapitana, ale także dla Jeana Carlosa Silvy, który w pierwszym starciu z Duńczykami zszedł po dwudziestu minutach i jak się potem okazało, naderwał mięsień przywodziciela. Brazylijczyk choć wykurował się na wyjazdowy pojedynek z Atalantą, to w lidze do gry wrócił dopiero w październiku. Los był trochę bardziej łaskawy dla nieobecnego aktualnie w klubie Deiana Sorescu, który zastępując innego kolegę, naderwał mięsień brzuchaty łydki i potrzebował kilku tygodni na dojście do siebie. Dwukrotnie kontuzjowany był już Fran Tudor. Jesienią naciągając mięsień dwugłowy, a w marcu wicekapitan naderwał mięsień czworoboczny w barku.
Oszczędzić nie udało się nawet lewych wahadeł – Srdjan Plavsić schodził z boiska podczas październikowej ekstraklasowej potyczki, ale dopiero podczas lutowego treningu doznał zerwania więzadła pobocznego przyśrodkowego w kolanie (MCL) i pożegnał się z piłką do dziś, do pierwszego dnia maja. Klątwa musiała dotknąć również zimowy nabytek, Ericka Otieno, który urazu mięśnia dwugłowego w meczu z Koroną Kielce i nie pojechał na zgrupowanie reprezentacji Kenii. W gronie absolutnie największych pechowców trzeba umieścić dwie dziesiątki – Johna Yeboaha (w sierpniu uraz stawu skokowego, w listopadzie uraz łydki i naderwanie włókna mięśniowego podczas zgrupowania kadry Ekwadoru) i Marcina Cebulę, który tegorocznym naciągnięciem więzadła krzyżowego przedniego i kolejnymi mikrourazami po przebytej ponadrocznej kontuzji prawdopodobnie przekreślił swoją przyszłość. Boisko po chwilowej utracie przytomności w meczu rezerw opuścił natomiast ostatnio Kacper Masiak.
Napastnicy
Zdecydowanie najmniej liczna grupa piłkarzy w kadrze, więc również najmniej dotknięta tą straszną falą. Fabian Piasecki mimo kłopotów z mięśniem dwugłowym w miarę bezboleśnie spędził pod Jasną Górą jesień. Gorzej z Łukaszem Zwolińskim, który najpierw po zabiegu przepukliny opuścił półtora miesiąca, a niedawno nabawił się urazu odcinka lędźwiowego kręgosłupa, przez co zespół został z jednym nominalnym napastnikiem. Kiedy Ante Crnac w końcówce jednej potyczki zgłosił zmianę, drużyna kończyła bez dziewiątki na placu gry.
Cały galimatias sprawia, że znacznie łatwiej byłoby nam wymienić zawodników, którzy przez ten sezon przeszli „suchą stopą”, niż tych, którzy przynajmniej raz nie wylądowali u fizjoterapeuty Wojciecha Hermana bez żadnych dolegliwości. Nie dzielmy jednak skóry na niedźwiedziu i pukajmy w niemalowane, bo w tej chwili perspektywa kontuzji wszystkich graczy z kadry nie jest w wypadku czterech kolejek do końca nierealna.